środa, 23 listopada 2016

Epizod VII... ;)

Kochani... na blogu coś się rusza więc nie będę czekał i idę za ciosem! Specjalnie dla kolegi Mirka! Pozdrowienia od mojej Pani!




Dominująca Żona i Jej suka - mąż…


”Sprzątaczka…„




„Czołgaj się przede Mną na czworakach przez błoto pod razami mego bata, a potem uklęknij, pocałuj mnie i podziękuj za to, że kazałam ci się ubrudzić!”




EPIZOD VII


Wiadro napełnione wodą, w wodzie dwie szmaty… Jego byłe bluzki z długim rękawem… Zmiotka, szufelka, mop… on… Niby ubrany, przynajmniej od pasa w dół… A jednak nagi… Odarty… Z męskości? Tak by to nazwał… 
Na tyłku ciasne, koronkowe, mocno wrzynające się w krocze- damskie stringi… Na nogach damskie rajstopy koloru czarnego… 40 DEN… Wokół pasa przewiązany fartuszek z napisem „Kawa, herbata czy ja?”… Na szyi starannie zapięta obroża z kolcami do niej podpięta solidna łańcuchowa smycz… Na klatce piersiowej wymalowane czerwoną szminką słowo „SUKA”… 
Jej Suka… Kawał chłopa upodlony na kolanach przed Nią… Przed swoją ukochaną Panią… Żoną… Stoi nad nim w lekkim  rozkroku… Przygląda się swojej ofierze… Ma ochotę zrobic z nim dziś wszystko… dosłownie WSZYSTKO… Stęskniła się za nim a w dodatku zasłużył na porządny wpier… Dba o dom, sprząta, poleruje podłogi… Ale przy tym zaniedbuje inne obowiązki… Gdyby zrobił to raz na jakiś czas ale dokładniej… Nie musiałby co wieczór biegac z mopem, a mógłby np. lepiej zadbac o Jej buciki… Nauczy go jak się przykładac do zleconych prac… Musi podnosic swoje kwalifikacje- nieustannie… Rozwój to podstawowy Jej wymóg… Ma być co raz doskonalszy by lepiej móc Jej dogadzac… Nie może się zaniedbywac… Na to nigdy by nie pozwoliła…

Włosy rozpuszczone, delikatnie opadają na ramiona… Nie starała się dziś wyglądac zbyt władczo… Nie chciało Jej się… Zresztą musi być Jej wygodnie… Delikatny makijaż, delikatna bluzeczka czy tunika a na nogach obcisłe legginsy… Nagie stópki obute w czerwone czółenka z odkrytymi paluszkami na kilkunastocentymetrowej szpilce dopełniają tego słodkiego obrazu… Tak, dziś wygląda po prostu uroczo… Niczemu niewinna delikatna blondyneczka… Zresztą za taką ma Ją świat… Tak mniej więcej jest postrzegana… Gdyby tylko wiedzieli jaką w domu posiada władzę… I co robi z tym swoim „kawałem chłopa”… Czas na małą próbkę możliwości…

Ona: Jak ci się podoba twoje nowe ubranie? Wyglądasz komicznie…  Podoba mi się ten tyłeczek, nóżki masz nawet zgrabne… Ale musielibyśmy je ogolic… Hehehe… No jak wyglądają te kłaki pod rajstopkami? Nie sądzisz? 

Klęczał, wzrok wbijał w Jej buciki… Czuł jak na czole pojawiają mu się krople potu… Nie… Co za pomysł…

Ona: Nie bój się… Wiem, że ugryzł byś Panią za rozkaz zgolenia tych włochów… Hehehehe… Jakoś to przetrawimy… Dziś dostaniesz lekcję poprawnego sprzątania… Nie będziemy robic tego na akord tylko powoli i rzetelnie… Najpierw pozamiatasz podłogi… Mógłbyś poodkurzac ale zrobisz to zmiotką na kolanach, żebyś się lepiej wczuł… A ja będę nadzorowała twoją pracę… Do dzieła SUKO!

Wziął w łapy zmiotkę i szufelkę… Jako, że przemowa Pani odbyła się w kuchni, sprzątanie również zaczął od tego pomieszczenia…

Ona: Połóż się i wygarnij śmieci spod mebli…

Gdy rozpłaszczył się na podłodze i zajrzał pod kuchenny segment, miał już rozpocząc wykonywanie rozkazu… Nagle…

W skórę jego pleców najpierw wbił się jeden sztylet by po chwili w jego ślady poszedł drugi… Jego Pani opierając się o kuchenny blat postanowiła umilic mu pracę… Stanęła na nim cały ciężarem, opierała o jego ciało zarówno podeszwy jak i szpilki swoich czółenek… Lubił być deptanym, jednak zazwyczaj była delikatniejsza… Tym razem z gracją przeskakiwała z nóżki na nóżkę… 

Ona: W czymś ci przeszkadzam? Nie widzę żebyś sprzątał?

Bez chwili namysłu wrócił do swoich obowiązków… Taniec na jego plecach był dokuczliwy ale do przeżycia… Znudzona Pani po paru chwilach zeszła z jego pleców… Jako cel obrała sobie jego kark… Podeszwą mocno dociskała go do podłogi dając mu do zrozumienia do czego został stworzony… 
Pełzał po podłodze wygarniając brudy spod szafek… Następnie na czworakach zamiatał podłogę… Pani w tym czasie odpuściła mu i włączyła TV… Oparta o bar przeglądała kanały… 
Gdy skończył zamiatanie w kuchni, wyczołgał się do salonu i kontynuował zadanie…

Na plecach poczuł piekące uderzenia… I kolejne… Razy na jego ciało spadały szybko… Odruchowo obrócił się na tyłek i spojrzał na Panią…

W dłoni trzymała bat ujeżdżeniowy ze sklepu z akcesoriami dla koni… Długości ponad metr, prosty, giętki z luźno zwisającą końcówką… 

Usłyszał świst w powietrzy i poczuł uderzenie o swoje ramię… Na jego skórze szybko powstawała czerwona pręga…

Ona: Nie przerywaj… Mówią, że z niewolnika nie ma pracownika… Ale my udowodnimy, że tak nie jest, prawda? Ty nie umiesz funkcjonowac nie będąc bitym… Na glebę… Raz!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz