Przyjemnej lektury...
Dalsza częśc EPIZODU II
Kuli się bojąc się kary,
która niewątpliwie zaraz na niego spadnie…
To powoduje rozbawienie u
jego Żony… Śmieje się głośno…
Ona: Widzę, że w końcu
zaczynasz pojmowac, że to nie żarty… że nie klepię cię już tyle razy ile lubisz
i jak lubisz… Będziesz dostawał realne, surowe kary… Wiem, co będzie dla ciebie
dotkliwe i co najbardziej jest w stanie cię zdyscyplinowac…
Podstawia mu obie dłonie pod
usta i pozwala całowac…
Ona: Podziękuj za lekcję…
On rzuca się jak oszalały,
łapczywie całuje centymetr po centymetrze każdej z obu dłoni, każdy paluszek z
osobna… Czuje zapach skóry… Czuje jej zimny dotyk na rozpalonej twarzy… w końcu
go odpycha…
Łapie w paluszki obu dłoni
jego oba sutki i mocno ściska… Przewraca nimi w paluszkach, śmiejąc mu się
prosto w oczy… Szczypie, gniecie, rozciąga… Po chwili wykręca i ściska z całej
siły… Cały czas patrzy mu głęboko w oczy… Widzi w nich strach i cierpienie… W
końcu cierpi dla Niej… dla Jej widzimisie… dla Jej kaprysu… i przez swoją
głupotę…
Z torby wyciąga kilkanaście
spinaczy do bielizny i rzuca je na podłogę przed klęczącą suką… Kuca przed nim,
łapie go mocno za szyję i znowu ten wzrok… Widzi jego sterczącego penisa- suka
zaakceptowała sytuację i szuka już własnej przyjemności…
Ona: Jednak pies to tylko
pies…
Mówi bardziej sama do siebie
i otwartą dłonią wymierza razy w jego przyrodzenie… Podobnie jak w przypadku
twarzy, bije z jednej i drugiej strony… Antenka podskakuje pod wpływem siły
uderzeń… Pani łapie dwoma palcami za napletek i przyciska fiutka do brzucha
psa, tym sposobem eksponuje jądra kochanego mężulka- ma je teraz na talerzu…
Oklepuje raz jedno raz drugie… Ciągnąc za napletek wciąż trzymającymi go
palcami- mocno ku górze, niweluje próby kulenia się suki… Bije raz z lewej raz
z prawej, za chwilę od dołu… Puszcza prącie i znowu mu się dostaje…
Po policzku kundla spływa
pierwsza łza… Nie chce się poddac, wytrzyma to…
Pani zostawia na wpół
sflaczałego penisa w spokoju i bierze w ręki spinacze… Pierwsze zapina
centralnie na sutkach suki, następne pokrywają ich okolice… Początkowo ból jest
znośny, nawet przyjemny… Niewielki ucisk…
Kolejne spinacze lądują na
skórze penisa oraz moszny, Pani wyciąga jeszcze parę z torby i dopina je jak
najściślej… Niewykorzystana skóra na klejnotach staje się napięta do granic
możliwości, przez jej warstwę widac powierzchowne naczynia krwionośne…
Ostatni spinacz na napletku,
wieńczy dzieło… Pani zadowolona z efektu podziwia swoje pierwsze artystyczne
kroki…
Ból sutków oraz wszelkich
miejsc gdzie zaciskają się spinacze- staje się co raz bardziej odczuwalny aż w
końcu niesamowicie dokuczliwy…
W tym czasie Pani popija
wcześniej przygotowane dla siebie winko i wychodzi na chwilę do łazienki… Po
powrocie trzyma w ręku kij od mopa, staje naprzeciw niewolnika, stawia mu
podeszwę pantofelka na środku klatki piersiowej i energicznie popycha do tyłu…
Suka pada na plecy, rękoma
amortyzuje uderzenie…
Pani wyciąga z torby
kajdanki i skuwa nimi dłonie podwładnego, karze mu unieśc ręce ponad głowę i za
pomocą linki przywiązuje je za kajdanki do nóżki sofy…
Ona: Rozszerz nogi… Szerzej…
i tak trzymaj…
Pod nogi leżące szeroko
rozwarte na podłodze, podkłada kij od mopa… Z szuflady wyciąga szeroką taśmę
samoprzylepna… Jedną nogę na wysokości stawu skokowego owija taśmą,
przymocowując ją do końcówki kija, z drugą robi to samo po drugiej stronie
kija… W ten sposób jego nogi w raz z kijem tworzą trójkąt, uniemożliwiając mu
zaciśnięcie i złączenie nóg razem…
Pani łapie za kij i rozciąga
psa by był maksymalnie wyprostowany, sięga po krótki bicz wielorzemienny, staje
między nogami suki na kiju, bierze go między podeszwę a obcas i powoli kuca…
Jej pomysłowość w dniu dzisiejszym Ją po prostu przeraża… J
Ona: Przygotuj się, to
będzie naprawdę bolało… To kara za to jak mnie ostatnio traktowałeś… Wiem, jak
wiele razy już to przerabialiśmy… Kłótnia, ja się chciałam zemścic, ty grałeś
twardziela, nie chciałeś się dac złamac, ja wszelkimi sposobami niszczyłam te
opory, później byłeś uległy jak mała piczuszka, robiłeś wszystko co tylko
wymyśliłam… A później wszystko wracało do normy… I tak w kółko… Koniec z tym!
Od dziś w życie wchodzą Moje zasady, twoje nie mają już znaczenia… Od dziś
napiszemy nową historię…
Wzięła szybki zamach i
rzemienie pejcza spadły na jego genitalia… Poczuł straszliwy ból gdy częśc
spinaczy oderwała się od skóry… Nie czuł bólu uderzenia, czuł ogromne palenie w
miejscach gdzie jeszcze przed chwilą klamerki przylegały do skóry… Kolejne
uderzenie i dwa następne a kolejne spinacze lądowały na podłodze… Próbował się
wic i uciekac, ale był skutecznie unieruchomiony poprzez ciężką sofę oraz kij
pod bucikami Właścicielki…
Ból… nic innego tylko ból…
wszystko inne zostało wyparte z jego mózgu… tylko ból… ból jąder? Nie to skóra
moszny paliła żywym ogniem… A może to już jądra oberwały pejczem? Nie ważne…
Ten ból stał się dla niego obsesją… Wrył się w każdy zakątek jego umysłu… Nie
widział Jej twarzy… wiedział, że Ona triumfuje…
Czuł w powietrzu Jej
satysfakcję… czuł Jej kobiecośc… Wiedział, że Ją to naprawdę podnieca… Niczego
tak w życiu nie pragnął jak wiedziec i być pewnym, że się w tym odnalazła…
Odnalazła się…
Kolejne uderzenia był
kwestią chwili… Po 3-4… Nie czuł już spinaczy… chyba odpadły wszystkie… Nie
mógł tego czuc, bo ból pozostały po ich ewakuacji był nieporównywalnie
silniejszy niż ból gdy tkwiły przytwierdzone w miejscu przeznaczenia…
Zmieniła cel swoich ataków,
teraz biła po udach, po ich wnętrzu… bardzo wrażliwej części ciała, mocno
unerwionej, naszpikowanej receptorami czuciowymi…
Biła tworząc w powietrzu
ósemki, oba uda na zmianę, ciągiem bez przerwy… Co chwilę końcówki rzemieni
zahaczały o podbrzusze, „muskając” penisa…
Jęczał i piszczał
nieprzerwanie, z pod knebla wydobywała się piana utworzona z śliny oraz stłumione
wiski… Była to melodia dla Jej uszu ale z czasem też źródło rozdrażnienia…
Przerwała chłostę i ponownie wyszła do łazienki, przyniosła w dłoni dwie pary
swoich używanych majteczek…
Ona: Dała bym Ci te co mam
na sobie, ale to stringi więc nie byłyby za bardzo użyteczne…
Podchodzi do jego głowy, pochyla
się, odchyla knebel i z obu stron wciska na siłę po parze majteczek, szczelnie
wypychając mu jamę ustną… Tworzy w ten sposób doskonałe wytłumienie jego
nędznych odgłosów cierpienia… Odgłos pejcza uderzający o jego skórę jest
zdecydowanie bardziej w Jej guście...
Spluwa na plastikową kulkę
knebla, przez jej otwory do ust psa wlewa się Jej ślina…
Ona: Masz, pewnie jesteś
spragniony…
Bierze łyk wina i ponownie
spluwa nim w usta Swojej suki, wino po kneblu trafia do jego spragnionych ust…
Ona: Mam jednak plan co do
swoich majteczek, które mam na Sobie…
Odstawia wino i w rozkroku
staje nad jego twarzą… lekko unosi obcisłą spódniczkę i powoli kuca, wkłada
dłoń pod materiał spódnicy i powoli zdejmuje swoje majteczki, tworząc wprost
nad jego oczami cudowny striptiz… majteczki powoli opadają na jego twarz… Nosem
szybko wciąga ich zapach… Pachną jego Panią… Jej rozkoszą… Ona unosi jedną nogę
do góry, wyjmuje z majteczek, stawia bucik na panelach i unosi drugą nóżkę… Po
buciku na czubek pantofelka zsuwają się śliczne, delikatne, cieliste stringi…
również prezent od niego… Pani stawia podeszwę bucika na jego twarzy, dociskają
majteczki do jego nosa… Szpilka wbija się w otwór w kulce od knebla… Czuje
zmysłowy zapach swojej Bogini… ta chwila mogłaby trwac…
Pani podnosi stópkę w
kierunku dłoni i zdejmuje z niej majteczki… bierze je w obie dłonie i naciąga
na głowę swojej suni tak, że materiał, który jeszcze przed chwilą stykał się z
Jej boską różyczką teraz dotyka jego nosa…
Ona: Jednak nie umiem być
tak do końca bezlitosna, niech to umili ci dalszą mękę… Znaj moją dobroc…
Hahaha
Chciałbym móc odpowiedziec,
że naprawdę dziękuję, ale z tak załadowaną buzią nie jestem w stanie wydac z
siebie innego dźwięku niż popiskiwanie…
Pani bierze w rączki kij
przywiązany do moich kostek i ciągnie go w kierunku moich dłoni i kopniakiem w
tyłek daje mi znak, żebym Jej tego nie utrudniał… Staram się pomóc…
Przytrzymuję nogi dociągnięte z kijem do kajdanek krępujących moje dłonie, Pani
w tym czasie sięga ponownie po taśmę i owija kij razem z kajdankami,
kilkukrotnie robi pętle sprawdzając skutecznośc mocowania… Jest tak jak powinno
być… Tyłek niczym tarcza strzelecka gotowy na salwy, między udami wypiętrzają
się jakby jeszcze „niedopieszczone” jąderka z siusiakiem… Jakby mu na złośc…
Pani bierze w dłonie pasek
uprzednio wyjęty z jego spodni i ustawiając się w wygodnej pozycji zaczyna
chłostę jego pośladków… Pies zaczyna z bólu podskakiwac po parkiecie… Ona
uderza dalej… W równym tempie, systematycznie z równą siłą… To wystarczy… Ból
nie jest nagły ale jego natężenie nieustannie wzrasta… Pani skupia się na
jednym pośladku…
Ona: Ile było???
Unosi mu knebel i z dźwięków
wydobywających się spod majteczek, wnioskuje, że tym razem liczył… Trafił 26…
Ona: Matole, nie umiesz
nawet liczyc… Było 25… Miałeś dostac 30… ale za swoją głupotę 10 dostaniesz
gratis… Śmiech…
Wiedział, że policzył
dobrze- drwiła z niego…
Szybkie i gwałtowne pięc,
spokojne kolejne i ostatnia piątka wymierzona chyba z największą siłą…
Po jego policzkach popłynęły
kolejne łzy…
Pani przeszła na jego drugą
stronę i rozpoczęła chłostę drugiego pośladka… Liczył… Odliczył pełną
trzydziestkę i chłosta ustała…
Ona: I tak Ci wlepię jeszcze
10… bo wiem, że i tak byś dobrze nie policzył… Hahaha
I z dziką drapieżnością
doskoczyła do jego tyłka… Z bólu przewrócił się na bok, ale kij zablokowany o
podłogę uniemożliwił mu dalszą ucieczkę… Pani trzymając się kija dokończyła
bicie, wiedział, że w swoim szale nie liczyła i dostał więcej niż obiecane…
Bez słowa zaczęła rozwijac
taśmę z jego kostek zadając mu kolejną dawkę bolesnego doświadczenia…
Taśmę odrywała szybko, razem
z włoskami na jego łydkach… Nienawidził tego a Ona doskonale o tym wiedziała…
Gdy uwolniła mu nogi, kij
odrzuciła na bok, odwiązała kajdanki od nóżki sofy, pozostawiła go skutego z
rękami z przodu…
Dała mu chwilę wytchnienia,
zostawiła go na parę sekund leżącego na zimnej podłodze… Dyszał przez knebel,
przegubem dłoni ocierał łzy które wydostały się spod uprzęży i majteczek…
Ona popijała winko i
spoglądała na swojego mężulka… skatowanego, zdanego na Jej łaskę, zależnego od
Jej humoru… który jeszcze niedawno próbował się wcielic w rolę tyrana i jak
debil wrzeszczał biegając po domu…
To tu jest jego miejsce… Jak
mogłam być taka głupia i tyle czasu z tym zwlekac… Powinnam już dawno do tego
dotrzec, niektórych spraw nie da się rozwiązac inaczej niż bez użycia siły…
Agresja rodzi agresję, przemoc rodzi przemoc… Kobieta zraniona jest
nieobliczalna…
Podeszła do niego, kopiąc go
w bok czubkiem pantofla, poprawiła wbijając obcas w prawą pierś… i kolejny
kopniak w plecy…
Ona: Na kolana z ryjem przy
podłodze… Ręce pod siebie i złap się za kostki, dupa do góry…
Instruowała go…
Gdy wykonał polecenie, linką
obwiązała mu nogi i oba jej końce przywiązała do kajdanek niewolących ręce…
Ponownie miała go takiego
jak chciała zdanego na zwinnośc jej bata… Wzięła z torby długi bat
wielorzemienny, który sam wykonał… Lubiła jego kreatywnośc w takich sprawach…
ze skórzanego paska zrobił prawdziwe narzędzie zbrodni… To nie była zabawka… Po
każdym uderzeniu zostawiał głębokie szybko obrzękające pręgi… Wiedziała, że na
koniec musi zaakcentowac tą pierwszą lekcję, by utrwalic mu to w tym
małopojętnym łbie…
Jeszcze raz ustawiła się za
jego zadem, na bok od niego… Dogodna pozycja i katowanie rozpoczęte… Rzemienie
skutecznie owijały się na jego pośladkach, lędźwiach i plecach… Wcześnie tylko
zaczerwienione, teraz tworzyły przypadkowe wzory… Starał się liczyc, chciał Ją
zadowolic- mimo wszystko wiedząc, że i tak temu nie sprosta… Nawet jak odpowie
dobrze, Ona i tak zrobi co zechce…
Nieuniknienie zbliżała się
magiczna trzydziestka, która po paru chwilach została przekroczona… Pies
wychodził z siebie… Bał się przewrócic na bok, wiedział, że wtedy mogłoby być
dużo gorzej… Ona, jego Pani- nie miała dziś nastroju do żartów… Licznik dobijał
do pięćdziesięciu… Przy 49 przestała…
Ona: Ile zostało do końca
kary???
Słyszał, że się śmieje,
słyszał obcasy uderzające o parkiet, zbliżające się w kierunku jego głowy…
Ile zostało do końca kary???
Było 49, ale skąd miał wiedziec ile jeszcze Sobie wymyśliła???
Suka: 51 wyjęczął…
Ona: Odważny jesteś kundlu…
Miał być ostatni… Ale skoro tak ładnie prosisz… Hahaha
Gdy docierały do niego
ostatnie słowa, płakał już jak dziecko… Spod zamkniętych oczu na podłogę kapały
łzy… Ona zamachnęła się kilka razy i przerwała chłostę… Bolały już ją ręce…
Odpięła mu uprząż z głowy…
Wyjęła knebel i pozwoliła wyjąc majteczki… Uwolniła mu nogi i ręce… Mimo to
dalej, klęczał oparty na czole o podłogę…
Stanęła przed nim, wepchała
mu bucik pod twarz…
Ona: Liż i dziękuj... Masz
za co… Zmęczyłam się…
Pochyliła się nad nim,
oparła dłoń o jego pośladek i drugą wydobyła jego klejnoty spomiędzy ud… ujęła
je w dłonie i zaczęła kciukiem masowac jego żołądź, trzymała penisa mocno w
dłoni i kciukiem wykonywała intensywne ruchy w końcu obciągając skórę do końca,
ugniatała wrażliwe miejsce pod główką prącia…
Ona: Mimo tego jakim chamem
byłeś, dziś zasłużyłeś na nagrodę…
Jego penis gwałtownie rósł w
Jej dłoni… prężył się i podrygiwał w spazmie rozkoszy…
Przerwała… drugą dłonią
trzykrotnie uderzyła w żołądź po czym wypuściła go z dłoni…
Ona: Zasłużyłeś na nagrodę,
pomalujesz mi dziś paznokietki u stópek, przygotuj wszystko…
I ten szyderczy uśmiech na
tej boskiej buzi…
THE END
DEDYKOWANE… Mojej
Bogini, Pani Emilii i Jej odwadze… Kocham Cię