Ona: Włóż tam język i delikatnie masuj…
Dwa razy nie trzeba go zachęcac, rzuca się jak wygłodniałe zwierzę… Nie
potrzebne było nawet szarpnięcie smyczy, które i tak wyprzedził swoją reakcją…
Żeby zawsze tak reagował- pomyślała… I uśmiechnęła się sama do siebie…
Pracował językiem jednak zbyt łapczywie… Był zbyt nachalny, nie
podobało Jej się to…
Spojrzała w dół na jego ociekającego ejakulatem wacka i skierowała
obcas ku główce… Powoli umiejscowiła go na środku i przydeptała głęboko
wbijając fleka w „mięso”…
Pisnął jak prawdziwa suczka… Ona zareagowała dociskając jego usta do
swojego kakaowego oczka…
Ona: Liż delikatnie… Powoli… Delektuj się… Smakuj… Bądź wdzięczny… Nie
napalaj się jak gimnazjalista przed pierwszym trzepaniem… Hahaha
Trzymała go pod obcasem, nie reagowała dopóki spełniał Jej żądania… Lizał
namiętnie ale wolno… Nie łaskotał… Nie lubiła tego… Wiedziała jak ślinił się na
myśl o Jej pupie i seksownym rowku… A na myśl o Jej małej… Niechcący musnął Ją
językiem… Gdy przeciągle lizał cały rowek, otarł się o Jej muszelkę… a nie
pozwoliła…
Oswobodziła jego męskośc spod naporu szpilki i ponownie kazała mu
unieśc go ku podbrzuszu…
Wycelowała obcasikiem w sam środek moszny, rozdzielając oba jądra…
Przyszpiliła worek do klepek parkietu… Bez wahania stanęła na nim całym
ciężarem…
Suka zawyła z przerażenia…
Ona: Nie zapędzaj się szmato! Jak śmiesz bez pozwolenia dotykac mojej
Piczuszki! Jeszcze raz a urwę Ci te marne twoje „ego”…
Ona: Ucałuj oba pośladki, czas na kolejną lekcję, bardzo pożyteczną…
Pies pokornie pocałował pupę Bogini…
Odwróciła się do niego i wysunęła jedną stopę do przodu…
Ona: Podziękuj… Jestem dla Ciebie za dobra…
Doskoczył do Jej bucika obdarzając go nieskończoną ilością pocałunków…
Przechyliła nóżkę na bok uwidaczniając obcas, bucik opierał się na boku
platformy…
Ona: Obciągaj suko…
Pochwycił obcas w swe usta i zaczął go lizac, ssac i polerowac ustami…
Nie musiała mu przypominac o drugim buciku… Uprzedziło go krótkie
szarpnięcie smyczy i obroża zaciskająca się na krtani…
Wypieścił także drugą stópkę, cholewkę bucika, podeszwę i wyssał obcas…
Ona: Na cztery i za mną do salonu…
Pociągnęła go za sobą, starał dorównac Jej kroku… Uczyła go jak ma
chodzic… Krótko, przy Jej nodze… Nie tolerowała gdy się ociągał i musiała go
wlec…
Lubił spoglądac na Nią z tej perspektywy… Długie, ostre szpilki
rytmicznie uderzały przed jego twarzą o panele, wspaniale zarysowane łydki, i
kapitalne uda przechodzące w te falujące podczas kroków zaokrąglenia…
Usiadła na kanapie, poprawiła się wygodnie…
Ona; Zdejmij mi buciki…
Gdy wyciągnął dłonie, kopnęła go w policzek…
Ona: Zębami… Zębami tępa suko…
Złapał obcas w zęby i delikatnie wysunął jej uroczą piętkę z bucika, to
samo uczynił z drugą nóżką, oswobadzając dwie smakowicie wyglądające
różowiutkie stópki…
Ona: Doczołgasz się teraz do łazienki, weźmiesz wszystko co potrzebne
do malowania paznokci… Weź na zapas wacików i patyczków… Zmyjesz mi lakier na
dłoniach i stópkach… Najpierw pomalujesz mi paznokietki u stópek, bo to już
potrafisz a później popracujemy nad Twoją edukacją w malowaniu paznokci u
dłoni… Wiem, że się tego obawiasz… Ale dziś cię do tego zachęcę… Znajdziemy
skuteczną metodę… Do łazienki, biegiem…
W łazience znalazł pięc nowych lakierów, które zostały zakupione przez
niego w ostatnim czasie… Wziął odpowiednią ilośc patyczków, płatków
kosmetycznych, separatory oraz zmywacz… Wrócił przed oblicze Najwspanialszej…
Klęknął, na poduszce rozłożył ręczniczek i postawił stópki Pani…
W czasie gdy zmywał uprzedni lakier Panią pochłonął telewizor i jakiś
program o modelkach…
Po zmyciu starego lakieru, między paluszkami ulokował separatory… na
obu dłoniach rozłożył przygotowane wcześniej lakiery i ze skuloną głową odważył
się przerwac seans Pani…
Ona: Ten… Jest oszałamiający…
Wybrała kolor czerwonego wina w niektórym świetle wpadający delikatnie
w fiolet?
Zapalił lampkę, której zawsze używał, gdy Pani zatrudniała go jako
swoją kosmetyczkę… I wziął się do pracy… Sprawia mu to wielką radośc… Stara się
jak może, wkłada w to całe serce, chce, żeby zawsze było idealnie… Lubi gdy
Pani go chwali… Ma już w tym wprawę, robił to niejednokrotnie, więc Pani nie
zwraca uwagi na jego poczynania… Daje mu wolną rękę… Parę poprawek i obie
stópki udekorowane, jest zadowolony z efektu… Sprząta to co zużył…
Pani zerka na swoje stópki… Postarał się… Zawsze się stara… Wie, że
stawia to sobie za punkt honoru, żeby zrobic to dokładnie i się Jej podlizac…
Ona: Podejdź tu… spisałeś się… Czas na dłonie… Nie dam Ci trenowac na
moich bo ilośc zmywacza, której na pewno użyjesz zniszczyła by mi skórę… W
związku z tym, że jesteś dziwką, będziesz trenował na sobie…
Nie karzę Ci na razie pomalowac sobie paznokci i tak ich zostawic, ale
może przyda się ta umiejętnośc na przyszłośc, jak zażyczę sobie byś był moją
wystylizowaną na Kobietę perwersyjną sunią… Hahahaha…
Weź do ręki lakier i pokaż mi jak masz zamiar to zrobic…
Trzęsącymi się rękoma, odkręcił lakier, ujął w palce prawej dłoni
pędzelek i delikatnie zaczął muskac nim płytkę paznokcia palca wskazującego
dłoni lewej… Starał się być nie wyjśc za obrys paznokcia, ale nie było to
łatwe… Wielokrotnie zmywał i powtarzał swoje próby… Niezadowolony z efektów był
bliski frustracji… Pani wyczuwała jego napięcie…
Ona: Jeżeli zaraz się nie uspokoisz, nie skupisz i nie ogarniesz, to
karzę ci pomalowac sobie wszystkie paznokcie i wyślę cię po zakupy do sklepu…
Złapała go dwoma palcami za pysk, mocno ściskając policzki i usta…
Puściła i strzeliła w policzek…
Ona: Ostatnie przymiarki, później próba generalna, radzę ci się
postarac…
Pamiętał jak kiedyś Pani tłumaczyła mu, że paznokcie u rąk maluje się
delikatnymi, podłużnymi pociągnięciami od nasady paznokcia po jego koniec,
pociągnięcie przy pociągnięciu… Lakieru tyle, żeby nie rozlewał się na skórki…
Ona: Koniec… Czas sprawdzic jak się spiszesz, czy zadowolisz Panią…
Najpierw jednak urozmaicimy trochę tę lekcję… ważne są przecież rekwizyty,
które trwalej wbijają się w pamięc…
Sięgnęła po linkę, złożyła ją na pół i w połowie zawiązała
samozaciskowy supeł, zaszła go klęczącego od tyłu i założyła pętlę obejmując
jego klejnoty… Penis razem z workiem mosznowym wpadli w sidła… Pociągnęła
koniec jednej z linek i zacisnęła supeł… Zrobiła jeszcze jedną pętlę i na
wszelki wypadek zabezpieczyła wiązanie dwoma supłami… oby równe końce linek
obwiązała wokół kostek niewolnika… Naciągnęła sznurki by maksymalnie rozciągnąc
jego genitalia, odpowiednio naprężone sprawnie uwiązała… Po chwili poluzowała
jednak długośc sznurka… Miała inne plany…
Na oparciu sofy rozłożył kolejny ręczniczek, przesunął lampkę
uwidoczniając sobie pole operacyjne… Ponownie ujął pędzelek i skierował go ku
płytce pierwszego z paznokci… Wykonywał w miarę płynne, delikatne ruchy,
uważnie pilnował być nie pomalowac skórek… Jednak niedoświadczenie i trema
gubiły go… Co chwilę moczył patyczki w zmywaczu, lub zmywał całe paznokcie…
Pani uważnie przyglądała się jego pracy… W końcu nie wytrzymała…
Wyrwała
mu lakier z rąk i złapała pędzelek… w jedną dłoń ujęła jego fiuta i zaczęła czynic
na nim ruchy takie jak powinno wykonywac się przy malowaniu paznokci… Penis
znikał pod powierzchnią lakieru… Pani nie przestała dopóki nie pomalowała jego
większej powierzchni…
Ona:
Widzisz Idioto? Tak masz to robic… Postaraj się bo Cię zatłukę!
Wziął
od Niej lakier i wrócił do malowania… Kciuk i palec wskazujący, po lekkich
poprawkach jakoś wyglądały… Przy środkowym pomalował Jej paluszek…
Ona:
Kurwa… dosyc! Wstawaj… Na nogi i wyprostuj się!
Zareagował
szybko i równie szybko upadł na ziemię… Ból jąder sparaliżował jego ciało…
Zapomniał o jajkach uwiązanych do jego kostek… Sznurek był luźny, ale nie na
tyle, że gdy chciał wstac, to skrócił się do tego stopnia, że o mało nie urwał
mu moszny…
Ona:
Wstawaj szmato! Pięc pełnych przysiadów, do pełnego wyprostu! Jazda!
Stanął
na stopach… Próby wyprostowania się były katastrofą… Sznurek rozciągał
skrępowane genitalia jeszcze przy mocno ugiętych kolanach, a co miał mówic o
pełnym wyproście… Rozrywający ból krocza i Jej śmiech… Pomagała mu trzymając go
mocno za szyję… Drwiła z niego…
Ona:
Nieudaczniku, będziesz się lepiej starał? Zrobisz to poprawnie? Bo urwę ci w
końcu tego fiuta, rozumiesz?
Złapała
za obie linki i pociągnęła ku górze, wyprostował się i stanął przed Nią na
palcach…
Wyszeptała
mu wprost do ucha…
Ona:
Ale najpierw zrób poprawnie pięc przysiadów…
Kucnął
z tyłkiem nisko przy ziemi… Do góry… mocno naprężony sznurek i pieczenie w
kroczu… Z zaciśniętymi zębami prostował kolana… I tak pięc prób, ponaglany
przez Panią, bity po twarzy i opluwany…
Wrócił
do malowania… Pierwszą dłoń dokończył w miarę elegancko… Zabrał się za drugą
ale był roztargniony… Znowu musiał używac zmywacza… Pani ponownie traciła
cierpliwośc… Jakoś dokończył i tę dłoń… Nadszedł czas werdyktu… Naniósł
ostatnie poprawki i padł na ziemię z czołem przy stopach Pani…
Pani
obejrzała dłonie z każdej strony i szarpnęła go za smycz ku sobie… Uważała by
nie dotknąc nigdzie paznokciami, bo lakier jeszcze nie wysechł…
Ona:
Jak na pierwszy raz, tragedii nie było… Efekt jako taki osiągnięty… Potrenujemy
i będę miała swoją prywatną kosmetyczkę… Jednak, żeby nie było Ci zbyt wesoło… Wstań
i z związanymi jajkami posprzątaj po malowaniu, wynieś wszystko na swoje
miejsce…
Przyznałby,
że poruszanie na ugiętych kolanach z naciągniętymi genitaliami- nie jest łatwą
i przyjemną sprawą… Momentami gdy się zapominał, ból sprowadzał go na ziemię…
Gdy ogarnął powstały bałagan, Pani pozwoliła mu się wyswobodzic z więzów…
Padł
przed Nią na kolana, pozwoliła mu całowac swoje stópki… usunął separatory,
lizał ich grzbiety i ssał piętki… Do paluszków się nie zbliżał, wolał poczekac
aż w 100% wyschną…
Zaczął
błagac Panią o pozwolenie na masturbację podczas pieszczenia Jej skarbów… Gdy
uniósł głowę do góry, by na Nią spojrzec… Spała… Tego wieczoru obejdzie się
smakiem…
Suka:
Kocham Cię Księżniczko… Dziękuję za lekcję…
I
uniżenie jeszcze raz ucałował każdą stópkę z osobna… Sprawdził, czy lakier jest
już suchy, wziął Ją delikatnie na ręce i zaniósł do sypialni… Gdy Ją kładł na
łóżku, otworzyła oczy i złapała go mocno za szyję, przywarła ustami do jego ust
i namiętnie pocałowała, na koniec gryząc w wargę…
Ona:
Dobranoc moja suko… Nie możesz… Nie waż się…
THE END
Dedykowane… zawsze i wszędzie tylko Tobie… Kocham Cię Bogini!
Mojej olśniewającej Żonie E, Władczyni mego serca, umysłu i duszy…