piątek, 30 października 2015

Piąte miejsce na drugiej stronie w GOOGLE do czegoś zobowiązuję :)

Niech będzie i dziś ta druga częśc... sam chętnie poczytam... ;)





Ona: Włóż tam język i delikatnie masuj…

Dwa razy nie trzeba go zachęcac, rzuca się jak wygłodniałe zwierzę… Nie potrzebne było nawet szarpnięcie smyczy, które i tak wyprzedził swoją reakcją…
Żeby zawsze tak reagował- pomyślała… I uśmiechnęła się sama do siebie…
Pracował językiem jednak zbyt łapczywie… Był zbyt nachalny, nie podobało Jej się to…
Spojrzała w dół na jego ociekającego ejakulatem wacka i skierowała obcas ku główce… Powoli umiejscowiła go na środku i przydeptała głęboko wbijając fleka w „mięso”…
Pisnął jak prawdziwa suczka… Ona zareagowała dociskając jego usta do swojego kakaowego oczka…

Ona: Liż delikatnie… Powoli… Delektuj się… Smakuj… Bądź wdzięczny… Nie napalaj się jak gimnazjalista przed pierwszym trzepaniem… Hahaha

Trzymała go pod obcasem, nie reagowała dopóki spełniał Jej żądania… Lizał namiętnie ale wolno… Nie łaskotał… Nie lubiła tego… Wiedziała jak ślinił się na myśl o Jej pupie i seksownym rowku… A na myśl o Jej małej… Niechcący musnął Ją językiem… Gdy przeciągle lizał cały rowek, otarł się o Jej muszelkę… a nie pozwoliła…
Oswobodziła jego męskośc spod naporu szpilki i ponownie kazała mu unieśc go ku podbrzuszu…
Wycelowała obcasikiem w sam środek moszny, rozdzielając oba jądra… Przyszpiliła worek do klepek parkietu… Bez wahania stanęła na nim całym ciężarem…
Suka zawyła z przerażenia…

Ona: Nie zapędzaj się szmato! Jak śmiesz bez pozwolenia dotykac mojej Piczuszki! Jeszcze raz a urwę Ci te marne twoje „ego”…

Ona: Ucałuj oba pośladki, czas na kolejną lekcję, bardzo pożyteczną…

Pies pokornie pocałował pupę Bogini…

Odwróciła się do niego i wysunęła jedną stopę do przodu…

Ona: Podziękuj… Jestem dla Ciebie za dobra…

Doskoczył do Jej bucika obdarzając go nieskończoną ilością pocałunków… Przechyliła nóżkę na bok uwidaczniając obcas, bucik opierał się na boku platformy…

Ona: Obciągaj suko…

Pochwycił obcas w swe usta i zaczął go lizac, ssac i polerowac ustami…
Nie musiała mu przypominac o drugim buciku… Uprzedziło go krótkie szarpnięcie smyczy i obroża zaciskająca się na krtani…
Wypieścił także drugą stópkę, cholewkę bucika, podeszwę i wyssał obcas…

Ona: Na cztery i za mną do salonu…

Pociągnęła go za sobą, starał dorównac Jej kroku… Uczyła go jak ma chodzic… Krótko, przy Jej nodze… Nie tolerowała gdy się ociągał i musiała go wlec…
Lubił spoglądac na Nią z tej perspektywy… Długie, ostre szpilki rytmicznie uderzały przed jego twarzą o panele, wspaniale zarysowane łydki, i kapitalne uda przechodzące w te falujące podczas kroków zaokrąglenia…

Usiadła na kanapie, poprawiła się wygodnie…

Ona; Zdejmij mi buciki…

Gdy wyciągnął dłonie, kopnęła go w policzek…

Ona: Zębami… Zębami tępa suko…

Złapał obcas w zęby i delikatnie wysunął jej uroczą piętkę z bucika, to samo uczynił z drugą nóżką, oswobadzając dwie smakowicie wyglądające różowiutkie stópki…

Ona: Doczołgasz się teraz do łazienki, weźmiesz wszystko co potrzebne do malowania paznokci… Weź na zapas wacików i patyczków… Zmyjesz mi lakier na dłoniach i stópkach… Najpierw pomalujesz mi paznokietki u stópek, bo to już potrafisz a później popracujemy nad Twoją edukacją w malowaniu paznokci u dłoni… Wiem, że się tego obawiasz… Ale dziś cię do tego zachęcę… Znajdziemy skuteczną metodę… Do łazienki, biegiem…

W łazience znalazł pięc nowych lakierów, które zostały zakupione przez niego w ostatnim czasie… Wziął odpowiednią ilośc patyczków, płatków kosmetycznych, separatory oraz zmywacz… Wrócił przed oblicze Najwspanialszej… Klęknął, na poduszce rozłożył ręczniczek i postawił stópki Pani…
W czasie gdy zmywał uprzedni lakier Panią pochłonął telewizor i jakiś program o modelkach…
Po zmyciu starego lakieru, między paluszkami ulokował separatory… na obu dłoniach rozłożył przygotowane wcześniej lakiery i ze skuloną głową odważył się przerwac seans Pani…

Ona: Ten… Jest oszałamiający…

Wybrała kolor czerwonego wina w niektórym świetle wpadający delikatnie w fiolet?

Zapalił lampkę, której zawsze używał, gdy Pani zatrudniała go jako swoją kosmetyczkę… I wziął się do pracy… Sprawia mu to wielką radośc… Stara się jak może, wkłada w to całe serce, chce, żeby zawsze było idealnie… Lubi gdy Pani go chwali… Ma już w tym wprawę, robił to niejednokrotnie, więc Pani nie zwraca uwagi na jego poczynania… Daje mu wolną rękę… Parę poprawek i obie stópki udekorowane, jest zadowolony z efektu… Sprząta to co zużył…

Pani zerka na swoje stópki… Postarał się… Zawsze się stara… Wie, że stawia to sobie za punkt honoru, żeby zrobic to dokładnie i się Jej podlizac…

Ona: Podejdź tu… spisałeś się… Czas na dłonie… Nie dam Ci trenowac na moich bo ilośc zmywacza, której na pewno użyjesz zniszczyła by mi skórę… W związku z tym, że jesteś dziwką, będziesz trenował na sobie…
Nie karzę Ci na razie pomalowac sobie paznokci i tak ich zostawic, ale może przyda się ta umiejętnośc na przyszłośc, jak zażyczę sobie byś był moją wystylizowaną na Kobietę perwersyjną sunią… Hahahaha…
Weź do ręki lakier i pokaż mi jak masz zamiar to zrobic…

Trzęsącymi się rękoma, odkręcił lakier, ujął w palce prawej dłoni pędzelek i delikatnie zaczął muskac nim płytkę paznokcia palca wskazującego dłoni lewej… Starał się być nie wyjśc za obrys paznokcia, ale nie było to łatwe… Wielokrotnie zmywał i powtarzał swoje próby… Niezadowolony z efektów był bliski frustracji… Pani wyczuwała jego napięcie…
Ona: Jeżeli zaraz się nie uspokoisz, nie skupisz i nie ogarniesz, to karzę ci pomalowac sobie wszystkie paznokcie i wyślę cię po zakupy do sklepu…

Złapała go dwoma palcami za pysk, mocno ściskając policzki i usta… Puściła i strzeliła w policzek…

Ona: Ostatnie przymiarki, później próba generalna, radzę ci się postarac…

Pamiętał jak kiedyś Pani tłumaczyła mu, że paznokcie u rąk maluje się delikatnymi, podłużnymi pociągnięciami od nasady paznokcia po jego koniec, pociągnięcie przy pociągnięciu… Lakieru tyle, żeby nie rozlewał się na skórki…

Ona: Koniec… Czas sprawdzic jak się spiszesz, czy zadowolisz Panią… Najpierw jednak urozmaicimy trochę tę lekcję… ważne są przecież rekwizyty, które trwalej wbijają się w pamięc…

Sięgnęła po linkę, złożyła ją na pół i w połowie zawiązała samozaciskowy supeł, zaszła go klęczącego od tyłu i założyła pętlę obejmując jego klejnoty… Penis razem z workiem mosznowym wpadli w sidła… Pociągnęła koniec jednej z linek i zacisnęła supeł… Zrobiła jeszcze jedną pętlę i na wszelki wypadek zabezpieczyła wiązanie dwoma supłami… oby równe końce linek obwiązała wokół kostek niewolnika… Naciągnęła sznurki by maksymalnie rozciągnąc jego genitalia, odpowiednio naprężone sprawnie uwiązała… Po chwili poluzowała jednak długośc sznurka… Miała inne plany…

Na oparciu sofy rozłożył kolejny ręczniczek, przesunął lampkę uwidoczniając sobie pole operacyjne… Ponownie ujął pędzelek i skierował go ku płytce pierwszego z paznokci… Wykonywał w miarę płynne, delikatne ruchy, uważnie pilnował być nie pomalowac skórek… Jednak niedoświadczenie i trema gubiły go… Co chwilę moczył patyczki w zmywaczu, lub zmywał całe paznokcie…

Pani uważnie przyglądała się jego pracy… W końcu nie wytrzymała…
Wyrwała mu lakier z rąk i złapała pędzelek… w jedną dłoń ujęła jego fiuta i zaczęła czynic na nim ruchy takie jak powinno wykonywac się przy malowaniu paznokci… Penis znikał pod powierzchnią lakieru… Pani nie przestała dopóki nie pomalowała jego większej powierzchni…

Ona: Widzisz Idioto? Tak masz to robic… Postaraj się bo Cię zatłukę!

Wziął od Niej lakier i wrócił do malowania… Kciuk i palec wskazujący, po lekkich poprawkach jakoś wyglądały… Przy środkowym pomalował Jej paluszek…

Ona: Kurwa… dosyc! Wstawaj… Na nogi i wyprostuj się!

Zareagował szybko i równie szybko upadł na ziemię… Ból jąder sparaliżował jego ciało… Zapomniał o jajkach uwiązanych do jego kostek… Sznurek był luźny, ale nie na tyle, że gdy chciał wstac, to skrócił się do tego stopnia, że o mało nie urwał mu moszny…

Ona: Wstawaj szmato! Pięc pełnych przysiadów, do pełnego wyprostu! Jazda!

Stanął na stopach… Próby wyprostowania się były katastrofą… Sznurek rozciągał skrępowane genitalia jeszcze przy mocno ugiętych kolanach, a co miał mówic o pełnym wyproście… Rozrywający ból krocza i Jej śmiech… Pomagała mu trzymając go mocno za szyję… Drwiła z niego…

Ona: Nieudaczniku, będziesz się lepiej starał? Zrobisz to poprawnie? Bo urwę ci w końcu tego fiuta, rozumiesz?

Złapała za obie linki i pociągnęła ku górze, wyprostował się i stanął przed Nią na palcach…
Wyszeptała mu wprost do ucha…

Ona: Ale najpierw zrób poprawnie pięc przysiadów…

Kucnął z tyłkiem nisko przy ziemi… Do góry… mocno naprężony sznurek i pieczenie w kroczu… Z zaciśniętymi zębami prostował kolana… I tak pięc prób, ponaglany przez Panią, bity po twarzy i opluwany…
Wrócił do malowania… Pierwszą dłoń dokończył w miarę elegancko… Zabrał się za drugą ale był roztargniony… Znowu musiał używac zmywacza… Pani ponownie traciła cierpliwośc… Jakoś dokończył i tę dłoń… Nadszedł czas werdyktu… Naniósł ostatnie poprawki i padł na ziemię z czołem przy stopach Pani…
Pani obejrzała dłonie z każdej strony i szarpnęła go za smycz ku sobie… Uważała by nie dotknąc nigdzie paznokciami, bo lakier jeszcze nie wysechł…

Ona: Jak na pierwszy raz, tragedii nie było… Efekt jako taki osiągnięty… Potrenujemy i będę miała swoją prywatną kosmetyczkę… Jednak, żeby nie było Ci zbyt wesoło… Wstań i z związanymi jajkami posprzątaj po malowaniu, wynieś wszystko na swoje miejsce…

Przyznałby, że poruszanie na ugiętych kolanach z naciągniętymi genitaliami- nie jest łatwą i przyjemną sprawą… Momentami gdy się zapominał, ból sprowadzał go na ziemię… Gdy ogarnął powstały bałagan, Pani pozwoliła mu się wyswobodzic z więzów…

Padł przed Nią na kolana, pozwoliła mu całowac swoje stópki… usunął separatory, lizał ich grzbiety i ssał piętki… Do paluszków się nie zbliżał, wolał poczekac aż w 100% wyschną…
Zaczął błagac Panią o pozwolenie na masturbację podczas pieszczenia Jej skarbów… Gdy uniósł głowę do góry, by na Nią spojrzec… Spała… Tego wieczoru obejdzie się smakiem…

Suka: Kocham Cię Księżniczko… Dziękuję za lekcję…

I uniżenie jeszcze raz ucałował każdą stópkę z osobna… Sprawdził, czy lakier jest już suchy, wziął Ją delikatnie na ręce i zaniósł do sypialni… Gdy Ją kładł na łóżku, otworzyła oczy i złapała go mocno za szyję, przywarła ustami do jego ust i namiętnie pocałowała, na koniec gryząc w wargę…

Ona: Dobranoc moja suko… Nie możesz… Nie waż się…


THE END

 




Dedykowane… zawsze i wszędzie tylko Tobie… Kocham Cię Bogini!
Mojej olśniewającej Żonie E, Władczyni mego serca, umysłu i duszy…

Witam... Witam po długiej przerwiej po raz drugi... ;)

Długo mnie nie było, co? ;) Nie miałem weny... Zapomniałem o blogu... To nie znaczy, że moje życie stało się jałowe... Wręcz przeciwnie! Nabrało takich obrotów, że nie jeden by zwątpił... A ja dałem radę... Choc cierpiało na tym moje małżeństwo, moje życie rodzinne... To wytrwaliśmy... Dziś mogę tu wrócic i znów zacząc pisac... Z moją Ukochaną Żoną mieliśmy wzloty i upadki... Wolę pisac o wzlotach... Bo te były nieziemskie... Moja Żona stała się tak naturalna w dominowaniu nade mną że pewne rzeczy są dla Niej po prostu już oczywiste... 

Dziś na zakupach gdy ganiała mnie z różnymi przedmiotami do czytników cen, później musiałem wszystko pakowac i targac do auta... Gdy wyjmowałem zakupy z wózka i biodrami wpychałem go w cały ich szereg bo byłem cały obładowany a Żona już w tym czasie wsiadała do auta, zaczęła się śmiac... Siedziała za kierownicą patrzyła na mnie ledwo ciągnącego te wszystkie torby i piała w niebo głosy... 
"Przecież kiedyś byłeś na mnie zły, że chcę Ci pomagac..."  :)))

 Później rozmawialiśmy... Żona sama stwierdziła, że czasem już nawet się nie stara dominowac... To po prostu Jej wygoda... Wie co ja już robię bo to mój obowiązek i nawet już o tym nie myśli... Ma byc zrobione... 

Trzeci epizod nie jest skończony... Jutro rano nastąpi ciąg dalszy... :)

Powrót.. Witam po długiej przerwie... ;)




”Prywatna kosmetyczka…”

„Kiedyś, gdzieś wyczy­tałem, że ‘w życiu i miłości tyl­ko niewol­nik jest wart ko­rony’… po­dob­no ten kto od­kry­je sens tych słów, jest gotów na wszys­tko… a gdy pot­ra­fi je zas­to­sować, i spot­ka ko­goś kto pot­ra­fi to wykorzystac, to znaj­dzie i praw­dziwą przy­jaźń… i praw­dziwą miłość…”


 EPIZOD III

Był wieczór, środek tygodnia, zwykły dzień… Maluchy wykąpane, wybawione, padły i słodko śpią…
Mieszkanie ogarnięte- ogólny czas na relaks… Ona od jego powrotu z pracy ma już „wolne” od Dzieci… Odpoczywa na sofie… Świeża i pachnąca po kąpieli, wygrzewa się pod kołderką… On idzie pod prysznic, odkręca gorącą wodę i delektuje się ciepłem rozchodzącym się po całym ciele… Odprężenie po ciężkim dniu, chętnie zanurzyłby się w wannie ale szkoda czasu… Solidnie spłukany, wychodzi, wyciera się by nie zmarznąc…
W tym momencie do łazienki wbiega Ona, drzwi otwierają się z hukiem… Staje w nich- dumna i rozgniewana…

Ona: Ile mam na Ciebie czekac??? Nie słyszysz jak Cię wołam? W ogóle gdzie jest mój gwizdek???

Łapie go za ucho i ciągnąc w dół szybko sprowadza na kolana…

Ma teraz chwilę by na Nią spojrzec… Jest piękna… Zawsze jest… Ale w tych chwilach gdy staje się taka władcza, po prostu promienieje… Jest do tego stworzona, do bycia wielbioną, ubóstwianą i podziwianą… Zawsze jest pełen podziwu, kiedy Ona tak szybko zdąży się wyszykowac i go zaskoczyc…
Stoi prze nim, jedną dłonią opierając się o futrynę, drugą trzymając go za ucho… Znów rozpoczyna tą grę, przeszywa go wzrokiem… Już w tym elemencie łamie jego większośc wewnętrznych barier… Jej spojrzenie zazwyczaj sprowadza go do parteru, przypominając mu gdzie w Jej obecności jest jego przestrzeń… Czujnie wpatruje się w jego przestraszone źrenice…
Wygląda dostojnie… Zadziorny kucyk w który gładko upięła włoski, długie rzęsy podkreślające TE oczka, prowokacyjny makijaż ukazujący zadziorne zamiary… Usteczka podkreślone błyszczykiem i słodki języczek co jakiś czas prześlizgujący się po zwilżonych wargach… Powabna szyja stworzona do całowania, mocno zarysowane obojczyki, ma na sobie turniczkę z szerokim dekoltem odkrywającym częściowo Jej ramiona, niżej materiał opina się na brzuszku podkreślając jego smukłośc i przechodzi na biodra kończąc się poniżej tych wybornych pośladeczków… Pani ma rewelacyjny tyłek… Mistrzostwo świata… Oszalał na jego punkcie… Mógłby go pieścic godzinami… Zarówno te fantastyczne półdupeczki jaki i sam środeczek… Oczko rozkoszy… Pani ogranicza mu tą przyjemnośc… Niestety, musi na to zasłużyc… Gdy Pani się porusza lub unosi ręce tunika unosi się lekko do góry i zmysłowo odkrywa dolną partię tych bóstw… Bajeczne krągłości… Tym razem też nie są dla niego przeznaczone…
Na nagich stópkach Pani widnieją czerwone czółenka na wysokim obcasie i delikatnej platformie, z odkrytymi paluszkami… Z biżuterii tylko kolczyki, duże srebrne koła… Drapieżna całośc właśnie ciąga go jak szczeniaka za ucho…
Cały czas trzymając go za ucho i co raz mocniej wbijając paznokcie…

Ona: Usiądź na dupie i rozkracz szeroko nogi…

Nie puszcza ucha szczeniaka nieustannie kontrolując jego niezdarne poczynania… koniec końców spełnia wydane polecenie… siedzi i wlepia wzrok w buciki Pani… Wie co go czeka…

Ona niewiadomo skąd wyciąga obrożę ze smyczą i zapina Ją na jego szyi… Skóra narzędzia dla niego symbolizującego największe oddanie… No może poza pasem cnoty zamykanym na kłódkę i kluczykiem uwieszonym na łańcuszku między piersiami Pani albo na kosteczce…
Krótko owija ją wokół swojej na pozór delikatnej dłoni i szarpie jego łeb do góry…
Jego klejnoty spoczywają oklapłe na zimnej terakocie łazienki… Pani ceremonialnie unosi jedną nóżkę do góry, kopiąc go kolanem w mostek, lekko odsuwa jego tors do tyłu… Spogląda na swoją własnośc, tak jak powinno być- z góry… Czuje jak kundel się spina, jak drżą jego mięśnie, trzęsie się z przerażenia… Jego fiutek jeszcze nie wykurował się po ostatnich wrażeniach a już został wezwany do tortur…
Ona opuszcza bucik na jego przyrodzenie… stawia podeszwę na jego żołędzi, przygniatając ją silnie do podłoża… Kręci stópką wzmacniając nacisk… Staje całym ciężarem i drugą nóżkę ugina w kolanie… Uśmiecha się zachęcająco choc wie, że on nie patrzy… Jego wzrok przykuwa Jej bucik miażdżący jego męskośc… cały ciężar jego Żony tkwi teraz na jego penisie bez ceregieli zdeptanym przez czerwonego pantofelka…
Po kilkunastu sekundach wypuszcza siusiaka z pod podeszwy…

Ona: Unieś lekko fiuta, tak żeby jajka leżały na parkiecie…

Bierze swoją „dumę” w dłoń, szybkim rzutem oka ocenia obrażenia… na razie o dziwo śladów nie widac… Tylko ból powstały z chwilowego niedokrwienia i przygniecenia stał się dokuczliwy…
Pani nie daje mu jednak chwili na zbyt wiele przemyśleń… Stawia czubek bucika na jego mosznie… Bada pod palcami obie kuleczki… Uciska obie na raz, przesuwa obuwie na bok i ugniata je pojedynczo… Pies zaciska zęby… czuje jak jego jajka turlają się po podłodze gniecione podeszwą pantofelka jego Małżonki…
Ona łapie go za głowę i przyciska ją do swojego krocza… Nie chce, żeby jęczał…

Ona: Wąchaj swoją Panią… Czuj jak wiele radości Jej sprawiasz… Tak pachnie Twoja zadowolona Żona…

Ociera majteczkami o jego buzie… porusza biodrami rytmicznie ujeżdżając jego nos… On łapczywie wciąga Jej zapach… Jest w amoku…
Pani pompuje jego jąderka niczym pedał gazu w samochodzie… ugina lekko nóżkę w kolanie i bada granice wytrzymałości swojej suki… O dziwo w tych sprawach jest wytrzymały… No, może czasami bywa… Tym razem się stara… Nie chce Jej zawieśc… Mocno trzyma go za szyję i po raz drugi tego wieczoru zgrabnie unosi nóżkę, podginając ją w kolanie, tym samym nóżka spoczywająca na jego magazynie spermy praktycznie całym ciężarem dociska je do gleby… Dosłownie czuje jak jeszcze przed chwilą dwie symetryczne kule teraz stają się spłaszczonymi elipsami…
Ciemnieje mu w oczach… Obejmuje ją kurczowo ramionami za uda… Nie wytrzymuje i błaga o ulgę…

Suka: Błagam… Bogini… Rozgnieciesz mi je…
Ona: Po pierwsze to nie ci, tylko Mi… to moja własnośc!!!

Nie zwalnia ucisku… Cierpliwie czeka aż pies domyśli się i zabierze łapy… Lekko unosi się na obcasie i opada… Wzmożone natężenie między podeszwą a jądrami uwalnia falę tępego bólu rozlewającego się na całe podbrzusze… żeby nie upaść i nie przewrócic Księżniczki, puszcza Jej nogi i podpiera się na rękach…

Ona: Grzeczna suka…

Gwałtownie wypycha jądra spod pantofelka… Wykonując stópką ruch jakby chciała „wykopac” wbity w ziemię kamień… Impuls bólu niczym piorun przeszył jego ciało…
Odwraca się pupą do niego, ma teraz to obłędne zjawisko przed samym ryjkiem…
Tylko strach powstrzymuje go przed tym, żeby nie rzucic się na ten skarb z dziką lubieżnością…
Małżonka przeciąga sobie smycz zwisającą z jego karku pomiędzy udami i podciąga jego twarz w kierunku swojego tyłeczka… Jego nos zagłębia się pomiędzy pośladkami… Ona jedną ręką odsuwa materiał majteczek na bok, przytrzymuje go…

Ona: Włóż tam język i delikatnie masuj…