środa, 30 listopada 2016

UWAGA!!!!!





Drodzy Panowie... Musicie mi coś wybaczyć... W swojej ankiecie dotyczącej Was- zauważyłem dublujace się pytanie i postanowiłem je usunąć! Tak się narobiło, że ch...nia straszna! Zostały mi 4 pytania z tamtej przepytanki... 12 pełnych poświęcenia ankiet poszło się je...ć! Jestem strasznie zły! Jeśli ktoś ma ochotę, pod tym samym linkiem kryje się nowy zestaw pytań... Tamtych nie spamiętałem!





Ankieta dla Pań





Witam... tym razem przede wszystkim drogie Panie! 
Z góry przepraszam za nietakt jakim bezwątpienia było stworzenie najpierw ankiety dla samców a dopiero teraz dla Dam... 
Niestety, taka była kolej myśli ;)




Namawiam do porzucenia obowiązków i poświęcenia  kilku chwil mojej naprawdę ciężkiej pracy... Szczególnie Ciebie droga Żono :)






piątek, 25 listopada 2016

VII- część druga...






Odruchowo całym ciałem docisnął do paneli… W tej pozycji „najdzielniej” znosił bicie… Biła z średnią siłą… Średnim tempem… Czuł pojawiające się na plecach i tyłku ślady… Uwielbiał takie pamiątki… Za samą chłostą nie przepadał, za śladami po… Owszem… Dużo pracował… W tęsknocie oglądał sińce i wspominał… Do następnego razu…
Ona lubiła go bic… Podniecało Ją to… Poważnie… Odnajdywała w tym nieskrywaną satysfakcję… Lubiła zmieniac narzędzia tortur… Mieli ich już parę w kolekcji… Bat ujeżdżeniowy i palcat to najnowsze nabytki… Profesjonalne dla koni… To ich dziewiczy rejs… A rozbijac się będą o ciało psa… 
Chłosta była bolesna… Pani świadoma narzędzia zbrodni jakie dzierży w swoich rękach nie wkładała w bicie całej mocy… Ilośc jednak jaką postanowiła go raczyc była pokaźna… Nie był przyzwyczajony do tak długiej bitki… Już dawno przestał liczyc… Wiedział, że gdyby chciał później mógłby policzyc pręgi i pewnie zgadłby przybliżony wymiar kary… A może w przypływie hormonów już fantazjował… Wił się w spazmach bólu… Nie kontrolował swoich emocji… Jak zawsze próbował odnaleźć Jej buciki bu móc je lizac w nadziei na przypływ litości… Gdy się zbliżał do nich ustami, Pani zabierała stópkę i biła dalej… Czołgał się, wił, rzucał po podłodze… 
Kopniak w żebra… 

Ona: Wracaj do roboty… Nie możemy zmarnowac całego dnia… 

Śmiech…

Nie zasłużył nawet na wylizanie Jej szpilek… Szpilek nie… Ale… gdy dotarli do przedpokoju… Gdzie stały Jej trzy pary kozaczków na płaskiej podeszwie w których poruszała się na codzień… Czarne oficerki do kolana z złotymi wykończeniami, brązowe muszkieterki wiązane pod kolanem i czerwone/bordowe oficerki z zamkiem z tyłu cholewki… Spostrzegł wyraźne zabrudzenia na obuwiu Pani… Wiedział, że to duży błąd… Szczególnie rejony obcasów i czubów kozaczków nosiły ślady ubłocenia… 

Ona: Myślisz, że jak wyliżesz moje szpileczki, botki, kozaczki itd. to to jest dbanie o czystośc obuwia Właścicielki? Jeden z punktów regulaminu? A co z tymi bucikami? To w nich wychodzę do ludzi najczęściej durny psie! Liż natychmiast!

Momentalnie złapał buty w dłonie i zaczął polerowac je językiem… Na pierwszy plan poszły główne przybrudzenia… Na języku czuł smak piachu… Lizał pokornie… 
Ona: Zliż błoto i kurz, później wypoleruj czyścikiem… Za chwilę wrócę…

Lizał i lizał, w ustach brakowało mu śliny… Nie przerywał… Bał się… Długo nie czekał na powrót Bogini…
Gdy pojawiła się w korytarzu… Na Jej biodrach spoczywał gumowy członek na szelkach… 

Ona: Ustaw buciki w rządku, obok siebie… Z czyścikiem dokończysz po tresurze…

Ustawił tak jak nakazała… Odruchowo przylgnął z czołem przed bucikami… 

Nagle usłyszeli, jak coś stuka o drzwi… Kilkukrotnie… Zamarli… Z drugiej strony jakby ktoś do nich pukał… Po chwili namysłu uświadomili sobie, że to Sprzątaczka… Zamiata korytarz klatki schodowej… 

Pani kucnęła koło jego głowy, złpała go za obrożę i przyciągnęła do siebie… Wyszeptała mu wprost do ucha…

Ona: Nawet nie piśniesz, będziesz cichutki jak Myszka… Rozumiesz? Nie wydasz z siebie jęku a ja cię zerżnę jak tanią dziwkę… Liż po kolei moje buty i nie przerywaj… Nie możesz, nie pozwalam dopóki z tobą nie skończę… Liż… Głowa przy bucikach a tyłek wysoko do góry…

Jak powiedziała tak i uczynił… Zdarła z niego rajstopy, opuściła springi… Starał się maksymalnie rozluźnic… Nie lubił tego początkowego napierania na zwieracz… Tego gwałtownego przejścia i uczucia rozrywania… Z czasem zmieniającego się w przyjemnośc… Splunęła kilkukrotnie na jego odbyt i dwa razy koło jego głowy…

Ona: Zliż, jakby Ci brakowało śliny… Hahaha…

Penis wtargnął z małymi problemami… ale nie dla Niej… Dziś nie chciała być czuła i dac mu rozkosz… Miało bolec… Chciała go zeszmacic… Porządnie zgwałcic… Widziała grymas bólu na jego twarzy, ale pokornie też lizał skórę Jej kozaków… Jego usta szczelnie obejmowały czubki butów, wręcz je zasysały- w momentach gdy biodrami dobijała do jego tyłka… Kilka ruchów Jej czy jego ręki a suka zalała by pół podłogi… Nie… nie dziś… Nie ma takiej opcji… I przyspieszyła… Rżnęła go… Ciągnąc do siebie za smycz, dynamicznie uginała nogi w kolanach i wbijała protezę w jego odbyt… 
Za drzwiami słychac było nadal nerwowe ruchy Sprzątaczki, która niczego nieświadoma właśnie przesuwała Ich wycieraczkę… 
Dwie jakże różne sceny rozgrywały się po obu stronach drzwi zamkniętych na dwa spusty… Dominacja bliska publicznej nakręcała jego Panią do tego stopnia, że galopowała na nim jak oszalała… Złapała go za obrożę i chciała rzucic na drzwi… W ostatniej chwili się powstrzymała… 

Ona: Wstań, delikatnie oprzyj twarz o drzwi, wypnij tyłeczek i milcz…
Jej dłonie spoczęły na jego biodrach i energicznie wtargnęła do jego wnętrza… Szarża jaką przypuściła na jego zad nie mogła pozostac niesłyszana… Po prostu nie mogła… Tym bardziej, że pies stłumił krzyki, piski i wiski, ale dyszał niemiłosiernie… Dyszał wprost w śliską okleinę powierzchni drzwi… 
Nogi ugięły mu się bezwolnie… Opadł na kolana z tyłka wysuwając penisa… Był bliski zasłabnięcia… 

Ona: Ciiiiiiiiiiiiiii… Cichutko suko… Dokończ i za 5 minut w salonie…

Wyszła bez słowa zostawiając go rozbitego na podłodze… Gdy się już ocknął, doczyścił buciki, poukładał je na stojaku, pozamiatał do końca podłogę i zmaltretowany pognał na czterech do nóg swojej Pani… Ta siedziała na fotelu… Przed Nią na podłodze leżał zwój łańcucha o całkiem sporych oczkach… Tak na oko pewnie ze 4-5 metrów… 
Klęknął przed Panią… Odpięła mu smycz i na jej miejsce dopięła łańcuch… Na jego dotyk ciarki przebiegały po jego ciele…

Ona: Nie chce mi się już za Tobą biegac a muszę mieć Cię pod kontrolą… 5 metrów wystarczy… Mop w łapy i zmywasz… Postaraj się, bo jeszcze dziś nie używałam palcata… 

Zmywanie szło mu nienajgorzej, Pani co jakiś czas badała rezultaty… Jednak bardziej interesował Ją film w TV… 

Ona: Wierzę, że dokończysz to tak jak należy… Opadłam z sił… Nie mogę się jednak oprzec, by nie spróbowac z tą zabawką… I mam!
Wyżymaj porządnie szmatę, weź ją w zęby i myj podłogę tu przed fotelem… Tyłkiem do mnie… A ja sobie trochę pomacham… Przyłóż się bo pozmywasz tak całe mieszkanie… Miłej pracy… Hahaha!!!

THE END!!!





czwartek, 24 listopada 2016

Taki poranek... :)

Kto z Was chciałby się tak obudzić?

Humor na cały dzień gwarantowany!




Ranek... Moja Ukochana reaguje na dźwięk budzika... Wstaje i wyciągam z lodówki wcześniej przygotowany posiłek dla Pani do pracy. Stawiam w widocznym miejscu, całuję Żonę i kładę się spowrotem do łóżka.

Ustawiam alarm w telefonie dając sobie jeszcze 45 minut drzemki. Ptotem muszę zbudzić Malców i zaprowadzić Ich do szkoły. Małżonka wychodzi z sypialni... Śpię na brzuchu...

Nagle przez sen czuję zaciśniętą na ustach dłoń w lateksowej czarnej rękawiczcce. Wyrwany z całkiem głębokiego snu rzucam się pod ciężarem mojej Małżonki, która sprawnie ulokowała się na moich plecach, udami dociskając okolicę lędzwiową.
Wciska mi głowę w poduszkę...

Ona: Nie ruszaj się, bądź grzeczny...

Odsuwa swoje biodra i po chwili coś próbuje zagościć między moim pośladkami. Odruchowo odwracam się do tyłu. Musiałem usnąć na moment, bo jeszcze nie zdążyła się wyszykować i nadal jest w koszuli nocnej... Tyle, że ma do bioder przyczepionego sztucznego fiuta i ogromną chęć mnie zerżnąć... 
Była łaskawa i już wcześniej nałożyła prezerwatywe na niej rozsmarowując odrobinę lubrykantu.
Czuję napór... Falus forsuje przeszkodę i wślizguje się do środka. Początkowe kilkanaście sekund jest delikatne. Piekący ból stopniowo rozchodzi się po całym tyłku...
Gwałtowna zmiana rytmu... Pani po obu stronach głowy łapie mnie za twarz, wkłada po dwa palce do ust i galopuje na swoim wierzchowcu. Odciąga mój łeb do tyłu i następne kilka minut jest nieustannym cierpieniem... cierpieniem przesiąkniętym rozkoszą!
Napastliwie dobija swoim kroczem o mą kość ogonową...
by po chwili wyrwać członka z brutalnie zdewastowanego anusa. 
Odwraca mnie na plecy, ściąga kondoma, siłą otwiera wargi i wkłada penisa podbrzuszem zapierając się o mój nos.
Nieprzygotowany na głębokie gardło, nie mogąc uciec gdyż potylica zapiera się o materac... Zaczynam się dusić i charczeć...
Lekkie uniesienie bioder bym mógł nabrać tchu... Dzięki Bogu nie trwało to długo. Parę dopchnięć i po zabawie.

Ona: Na czworaka i do łazienki... 





W łazience dostaję rozkaz wejścia do wanny. Pani zdejmuje majteczki i wchodzi do mnie. Klękam i tuż przed swoim niegodnym ryjem mam Jej różyczkę... Wystawiam język i na moją twarz tryska strumień ciepłego złotego deszczyku...
Spijam co mogę łapczywie chłonąc każdą kroplę... Część ścieka mi po twarzy, szyi i torsie... Pani kieruje swój dar na moje klejnoty. Ugniata je stopą i kończy... Rzucam się by językiem zebrać z płatków ostatnie kropelki...
Odpycha mnie...
Bierze słuchawkę prysznica i sie podmywa... Zmienia wodę na lodowatą, wychodzi na ręcznik i zaczyna moją kąpiel...
Cały się trzęsę a Pani oblewa mnie z każdej strony... Ma niezły ubaw. Łapie mnie za jajka i mocno ściska. Dokładnie płucze strefy intymne. Przerywa.

Ona: Usiądź i ręce do góry...

Zapieram się plecami o brzeg wanny, wznoszę dłonie wysoko nad siebie, Pani przykuwa mnie kajdankami do żeberek grzejnika. Wiele mi nie trzeba by siusiak stanął na baczność... Wystarczy Jej spojrzenie i dotyk stopy...

Siada i bierze to czego chce- co Jej się należy... Gdy kończy- twierdzi, że dziś starczyło czasu tylko dla Jej przyjemności... 
Musi wziąć kąpiel i zadbać o swą urodę...





Miłego dnia... :)

Publicznie?



Moje marzenie... nie do zrealizowania tu... nawet w Polsce... Zabiorę kiedyś moją Księżniczkę w podróż, gdzie nikt nie będzie Nam znajomy... Moja Pani Sama kiedyś wyraziła  wielkie zainteresowanie jakąś np. imprezą BDSM, gdzie w masce, obroży z kneblem i na smyczy biegałbym za Jej nogą!





środa, 23 listopada 2016

Makabra...






Kto odważny? Do pewnej minuty za przeproszeniem- stał  mi jak drąg! Później nie dowierzałem, że  on nie mdleje... Różne rzeczy mi Żona w życiu z kroczem robiła ale dzięki Bogu ma rozum... ;)




Epizod VII... ;)

Kochani... na blogu coś się rusza więc nie będę czekał i idę za ciosem! Specjalnie dla kolegi Mirka! Pozdrowienia od mojej Pani!




Dominująca Żona i Jej suka - mąż…


”Sprzątaczka…„




„Czołgaj się przede Mną na czworakach przez błoto pod razami mego bata, a potem uklęknij, pocałuj mnie i podziękuj za to, że kazałam ci się ubrudzić!”




EPIZOD VII


Wiadro napełnione wodą, w wodzie dwie szmaty… Jego byłe bluzki z długim rękawem… Zmiotka, szufelka, mop… on… Niby ubrany, przynajmniej od pasa w dół… A jednak nagi… Odarty… Z męskości? Tak by to nazwał… 
Na tyłku ciasne, koronkowe, mocno wrzynające się w krocze- damskie stringi… Na nogach damskie rajstopy koloru czarnego… 40 DEN… Wokół pasa przewiązany fartuszek z napisem „Kawa, herbata czy ja?”… Na szyi starannie zapięta obroża z kolcami do niej podpięta solidna łańcuchowa smycz… Na klatce piersiowej wymalowane czerwoną szminką słowo „SUKA”… 
Jej Suka… Kawał chłopa upodlony na kolanach przed Nią… Przed swoją ukochaną Panią… Żoną… Stoi nad nim w lekkim  rozkroku… Przygląda się swojej ofierze… Ma ochotę zrobic z nim dziś wszystko… dosłownie WSZYSTKO… Stęskniła się za nim a w dodatku zasłużył na porządny wpier… Dba o dom, sprząta, poleruje podłogi… Ale przy tym zaniedbuje inne obowiązki… Gdyby zrobił to raz na jakiś czas ale dokładniej… Nie musiałby co wieczór biegac z mopem, a mógłby np. lepiej zadbac o Jej buciki… Nauczy go jak się przykładac do zleconych prac… Musi podnosic swoje kwalifikacje- nieustannie… Rozwój to podstawowy Jej wymóg… Ma być co raz doskonalszy by lepiej móc Jej dogadzac… Nie może się zaniedbywac… Na to nigdy by nie pozwoliła…

Włosy rozpuszczone, delikatnie opadają na ramiona… Nie starała się dziś wyglądac zbyt władczo… Nie chciało Jej się… Zresztą musi być Jej wygodnie… Delikatny makijaż, delikatna bluzeczka czy tunika a na nogach obcisłe legginsy… Nagie stópki obute w czerwone czółenka z odkrytymi paluszkami na kilkunastocentymetrowej szpilce dopełniają tego słodkiego obrazu… Tak, dziś wygląda po prostu uroczo… Niczemu niewinna delikatna blondyneczka… Zresztą za taką ma Ją świat… Tak mniej więcej jest postrzegana… Gdyby tylko wiedzieli jaką w domu posiada władzę… I co robi z tym swoim „kawałem chłopa”… Czas na małą próbkę możliwości…

Ona: Jak ci się podoba twoje nowe ubranie? Wyglądasz komicznie…  Podoba mi się ten tyłeczek, nóżki masz nawet zgrabne… Ale musielibyśmy je ogolic… Hehehe… No jak wyglądają te kłaki pod rajstopkami? Nie sądzisz? 

Klęczał, wzrok wbijał w Jej buciki… Czuł jak na czole pojawiają mu się krople potu… Nie… Co za pomysł…

Ona: Nie bój się… Wiem, że ugryzł byś Panią za rozkaz zgolenia tych włochów… Hehehehe… Jakoś to przetrawimy… Dziś dostaniesz lekcję poprawnego sprzątania… Nie będziemy robic tego na akord tylko powoli i rzetelnie… Najpierw pozamiatasz podłogi… Mógłbyś poodkurzac ale zrobisz to zmiotką na kolanach, żebyś się lepiej wczuł… A ja będę nadzorowała twoją pracę… Do dzieła SUKO!

Wziął w łapy zmiotkę i szufelkę… Jako, że przemowa Pani odbyła się w kuchni, sprzątanie również zaczął od tego pomieszczenia…

Ona: Połóż się i wygarnij śmieci spod mebli…

Gdy rozpłaszczył się na podłodze i zajrzał pod kuchenny segment, miał już rozpocząc wykonywanie rozkazu… Nagle…

W skórę jego pleców najpierw wbił się jeden sztylet by po chwili w jego ślady poszedł drugi… Jego Pani opierając się o kuchenny blat postanowiła umilic mu pracę… Stanęła na nim cały ciężarem, opierała o jego ciało zarówno podeszwy jak i szpilki swoich czółenek… Lubił być deptanym, jednak zazwyczaj była delikatniejsza… Tym razem z gracją przeskakiwała z nóżki na nóżkę… 

Ona: W czymś ci przeszkadzam? Nie widzę żebyś sprzątał?

Bez chwili namysłu wrócił do swoich obowiązków… Taniec na jego plecach był dokuczliwy ale do przeżycia… Znudzona Pani po paru chwilach zeszła z jego pleców… Jako cel obrała sobie jego kark… Podeszwą mocno dociskała go do podłogi dając mu do zrozumienia do czego został stworzony… 
Pełzał po podłodze wygarniając brudy spod szafek… Następnie na czworakach zamiatał podłogę… Pani w tym czasie odpuściła mu i włączyła TV… Oparta o bar przeglądała kanały… 
Gdy skończył zamiatanie w kuchni, wyczołgał się do salonu i kontynuował zadanie…

Na plecach poczuł piekące uderzenia… I kolejne… Razy na jego ciało spadały szybko… Odruchowo obrócił się na tyłek i spojrzał na Panią…

W dłoni trzymała bat ujeżdżeniowy ze sklepu z akcesoriami dla koni… Długości ponad metr, prosty, giętki z luźno zwisającą końcówką… 

Usłyszał świst w powietrzy i poczuł uderzenie o swoje ramię… Na jego skórze szybko powstawała czerwona pręga…

Ona: Nie przerywaj… Mówią, że z niewolnika nie ma pracownika… Ale my udowodnimy, że tak nie jest, prawda? Ty nie umiesz funkcjonowac nie będąc bitym… Na glebę… Raz!




czwartek, 17 listopada 2016

Cokolwiek...






Normalnie oszaleje! (ę)! Żona daleko a ja mam w głowie miliony wizji! Wiem, że to zdjęcie już było, ale jest czarujące, nieprawdaż? Oddalbym wszystko za gwalt Kochanie! Tylko Ty- mnie...

Cokolwiek, byleby było...

Zapach Twoich stóp, Twój widok...




Kolejne marzymisie!





Coś co dawno się nie zdarzyło... Pissing, golden shower, obsikanie... Pojeb... mi się? ;) Dawno temu moja Pani obdarzyła mnie swoim darem... Czy to do buzi czy na ptaszka... Uwielbiam to! Np. W kolejności do ust... Pozwolenie na zawalenie... I nektar na małego!

Imagination... :)




Wiesz co będzie tego konsekwencją? 

wtorek, 15 listopada 2016

Coś na zachętę...

Na zachętę... Epizod będzie, pod jednym spełnionym warunkiem! Wy wiecie jakim... Mam 9 epizodów, więc zostały mi 3... Zmotywujcie mnie do pisania... 

Dla Was moja twórczość rymowana ;)

Na poprawę humoru!




PRZYSIĘGA

Nie jestem godzien nazywania się Bogini niewolnikiem
Być pod Twymi Stopami śmieciem, wycieraczką czy chodnikiem
Więc jako kundel uległy dyszę
Kiedy na krótkiej smyczy Twej o Pani wiszę



Doskonale pokazałaś mi miejsce moje
I służę Tobie dzięki łasce Twojej
Bo choc wiem, że praw żadnych nie posiadam
Obiecuję Pani, że wiernością i posłuszeństwem będę Ci dogadzał 


Nawet najsroższa kara będzie dla mnie zaszczytem
I tak korzę się i klękam przed Twoim boskim obliczem
Tresura mimo cierpienia będzie rajem i niebem
Wyzwiska, gwałt, bicie, poniżanie powszednim chlebem


Wolą moją jest wola Bogini
Rozkoszą dla mnie są baty za popełnione winy
Dziś zapominam o swych pragnieniach
Gdyż każdy Twój rozkaz przybliża mnie do zbawienia


I choc jako nędzy burek się tutaj kajam
 Weź pod swój obcas kundla i jego jaja
A przysięgam stac się Księżniczki suczką rasową
Dla Twego szczęścia, kaprysu i wygody życ gotową…




Czasem tak jest...



Czasem tak jest, że zdarzają się takie 
wieczory...
Takie jak dziś doskwieraja szczególnie... Człowiek nabzdyczony jak szerszeń, miota się niczym grzechotnik w wiklinowym koszu... Ma świadomość, że  Małżonka jest chora i nie ma na co liczyć... Jednak tak rozkosznie sprawdzała stan twardości przyrodzenia, czy aby na pewno nie reaguje na fotki przeglądane do bloga... A tylko i wyłącznie na Jej uroki i wdzięki... Nie zawiodła się! A mimo wszystko śpi teraz słodko chrapiac... Tyleczek wypiety w jego stronę, ale nie dla psa kiełbasa... W głowie milion różnych wizji i żadna nie do spełnienia! Marzy mi się porządny gwałt, dildem czy szpileczka... Chlosta, deptanie ciała i jąder... Wosk, plucie, policzkowanie i złoty deszcz... I chociaż nie mam aktualnie oficjalnego zakazu, pozostanę dziś czysty... Dobrej nocy :)



niedziela, 13 listopada 2016

Epizod VI- zakończenie...

Ktoś jednak czyta... W takim razie umówmy się, że kolejna część pojawi się po 5 komentarzach pod tym postem, ok? ;) 





W moment wił w wymaganej pozycji czekając na swoją Właścicielkę… W środku płonął z podniecenia… Uwielbiał takie niespodzianki… A Ona czuła szczęście gdy go zaskakiwała… 
Po chwili podeszła do niego pewnym krokiem… Podziwiał jak kołysze biodrami dumnie stawiając obcas za obcasem… I ten dźwięk… Stukot fleków o panele, terakotę…

Podstawiła mu jedną stópkę do ucałowania… Nacisnęła przycisk na pilocie… Flesz… 
Całował zapamiętale… Lizał gorliwie… Starał się by oddac swe emocje… Wiedział, że Jego Bogini na fotografiach wychodzi wyśmienicie, nie chciał Jej spieprzyc sesji… Początkowo pozował, by na zdjęciach jak najlepiej ukazac swoje oddanie i umiłowanie…
Później jednak tak się wczuł, że zapomniał już o błysku fleszy i pucował buty swej Żony ile miał tylko sił w jamie ustnej… 

Ona patrzyła na niego z góry z niedowierzaniem… On to naprawdę kochał… Kochał Jej służyc na każdy możliwy sposób, ale to jak teraz lizał Jej buciki było niesamowite… Nie istniało dla niego nic do o koła… Był jak w hipnozie… Nie chciała mu przerywac… Dumnie spojrzała w obiektyw aparatu i ponownie nacisnęła starter… Odgarnęła ręką włosy i pochyliła twarz do dołu by powoli zacząc upuszczac ślinę z swoich ust na podłogę tuż obok jego zapracowanego pyszczka… Flesz błyskał teraz co chwilę… 
Gdy ślina Bogini opadła na dywan koło pieska, Pani rozdeptała ją podeszwą i oparła bucik na obcasie umożliwiając suce zlizanie śliny wprost z spodu obuwia… 

Pies nie ociągał się ani sekundy… Żarliwie przeciągał całą powierzchnią jęzora wzdłuż podeszwy…

Flesz, flesz, flesz…

Kopnięcie w twarz…

Ona: Na panele… Tutaj…

Wskazała miejsce paluszkiem…
Ponownie odgarnęła włoski by wyeksponowac swój profil… I jeszcze raz strużka śliny rozciągnęła się ku podłożu… Tym razem upadając pomiędzy buciki Pani…

Ona: Wyliż… Powoli…

Nastawił język by zlizac te parę kropel śliny jego Ukochanej…

Ona: Stój… 

Flesz, flesz, flesz… 
Podeszła i zabrała aparat z blatu… Ukucnęła, ustawiła odpowiednie parametry…

Ona: Liż… Powolutku… Końcówką języka…

Jak w transie wykonywał Jej polecenia… Bardziej ganiał językiem ślinę po śliskiej powierzchni niż Ją zlizywał… 
Pani cykała fotki pod różnym kątem… Zmieniała siłę błysku, by nie tracic czasu fotografowała na automacie…

Ona: Liż całym jęzorem… ale nie spiesz się…

Lizał tak jak kazała… Czuł się trochę jak małpa w ZOO… Trzymała go krótko na smyczy i robiła mu zdjęcia jak dla sympatycznego szympansa… 

Ona: Połknij to… Do czysta…

Ochoczo wykonał to polecenie… Momentalnie po Jej ślinie nie było śladu… 
Ona: Wyprostuj się…

Szarpnęła smyczą do góry i wstała… 
Trzask!!! 
Uderzenie końcówki smyczy o podłogę a za moment Jej otwartej dłoni o jego niczego nie spodziewającą się twarz… 

Ona: Ustaw aparat na barze… 10 sekund… Ma mnie być idealnie widac i ciebie w całości… 

Pobiegł błyskawicznie, ustawił aparat mechanicznie gdyż miał już w tym niezłą wprawę… Ustawił jeszcze flesz na ¾ gdyż od aparatu dzieliły ich z 3 metry…
Jak tornado pognał by paśc u Jej stóp…
Klęknął wyprostowany, ręce skrzyżował za plecami…

Seria fleszy i trzy uderzenia w twarz… Uderzenia następowały co 2-3 sekundy… 
Przystawiła mu dłoń do twarzy i but do krocza…

I jakżeby inaczej… Dłoń została na twarzy, paznokcie zatopiły się w skórze jego policzków… Ugięta noga w kolanie, łydka odchylona do tyłu… I celny strzał w same jądra… 

Flesz, flesz, flesz…

Odruchowo zgiął się w pół, twarzą opierając się o Jej uda… 

Flesz, flesz, flesz…

Złapała jego krótko ostrzyżoną głowę za potylicę i wcisnęła ją w swoje łono… Mocno dociskała tak by przez materiał spódniczki czuc jego nos i usta na Swojej Małej…

Seria fleszy poganiała kolejną…

Jak baletnica odwróciła się do niego dając mu szansę przywitania się z Jej fantastyczną pupą… tkanina spódniczki doskonale opinała się na tych arcymistrzowskich kształtnych pośladeczkach… Sięgnęła jego głowy i wtuliła jego twarz w sam środek pupy… Wypięła się zachęcająco i zrobiła prowokacyjną minę i kilkukrotnie nacisnęła guzik uwalniający błysk po błysku… W między czasię puściła do obiektywu buziaka i oczko… 
Zrobiła krok do przodu, rzuciła smycz na podłogę…

Ona: Buzia do gleby!

Gdy przywarł czołem do podłogi, przydepnęła lewą stopą smycz, mniej więcej w połowie jej długości… Prawą nogę ugięła w kolanie tak, że czubek Jej bucika był kilkanaście centymetrów nad parkietem… 

Ona: Weź obcas do buzi, ssij go, liż, obciągaj… Zrób to tak, żebyś ładnie wyszedł na zdjątkach… 

Uniósł głowę, objął ustami czubek Jej szpilki i zaczął delikatnie go ssac… 

Fleszom nie było końca…

Przejechał językiem po całej tylnej powierzchni szpikulca… Oparł twarz o parkiet i obrócił usta tak by móc jak najdalej włożyc szpilkę do gardła… Zaczął ją obciągac… Im głębiej wkładał obcas, tym mocniej musiał unosic łeb… Pani nie ułatwiała mu zadania… Pozycja była niewygodna, błyskawice z aparatu nieustannie go oślepiały… 

Ona: Połóż się na plecach…

Gdy się kładł Ona obracała się twarzą w kierunku jego nóg… Kiedy leżał już plackiem na zimnych panelach, Pani stała nad jego pyszczkiem w lekkim rozkroku… Mógł podziwiac zarys Jej ud, koronkę pończoch i trójkącik majteczek… Po chwili przed jego oczami pojawiła się podeszwa botka i długi szpikulec, który bezkompromisowo zmierzał między jego rozdziawione wargi… 

Ona: Pokaż na co Cię stac Moja suko… 

Flesz za fleszem…
Nie mógł Jej zdenerwowac… Otworzył szeroko usta i po język wprowadził obcas w gościnę swojego gardła… Lizał go, podgryzał, ssał i obciągał… Językiem figlował, kręcił kółka, wręcz sam molestował napastnika…

Ona: Starczy… Na cztery!

Z fotela wzięła jednego pantofelka i dwie pończoszki… 
Podeszła do niego usiadła mu na plecach… Do Twarzy przystawił mu szpileczkę… Tak, że jego nos i usta zatopiły się w jej wnętrzu… 

Flesz, flesz, flesz…

Ona: Przytrzymaj…

Wzięła do ręki jedną pończochę, rozciągnęła ją na całej długości… Odłożyła pilota na jego plecy, złapała oba końce w obie dłonie i przełożyła je nad jego głową nylonem łapiąc jego twarz i czółenko… Mocno pociągnęła za oba lejce stworzone jakże delikatnej pończoszki… Jego łeb mocno odgiął się do tyłu, Pani powoli zaczęła wiązac supeł na jego potylicy… Poprawiła drugim… Podobnie zrobiła z drugą pończochą…
Gdy bucik był już starannie przywiązany do jego pyska, wyglądał jak kaganiec z szpiczastym rogiem… Pani ujęła w dłoń pilota a w drugą obrożę, rozsiadła się wygodnie na jego plecach i zaczęła pstrykac pilotem… Zalotnie odrzuciła włosy, wyprostował plecy, podgięła nogi w kolanach… Pozowała jak amazonka w siodle… 
Po paru ujęciach znudziła Jej się już ta zabawa… Zostawiła psa w pozycji na czterech łapach i wyszła do sypialni… Tam spódnice zamieniła na lateksowe szorty… Na biodra przywdziała sztucznego penisa, z szuflady wyjęła krem i poprawiła uprząż… 
Przejrzała się w lustrze w drzwiach szafy i podążyła zgwałcic swego męża…
Idąc w jego kierunku, upewniła się jeszcze, że obiektyw aparatu dobrze łapie kadr, ile zostało jeszcze baterii i miejsca na karcie… Wystarczająco…

Podeszła psa od tyłu… Rzuciła przed jego twarz krem… Instynktownie nasmarował swój odbyt i swego oprawcę…
Jego tyłek w ostatnim czasie co raz częściej ćwiczony, gotów był na przyjęcie swego losu…

Ona: Rozluźnij się, nie rób głupich min i nie jęcz bo Dzieci obudzisz… 

Ujęła jego zad między swe ponętne uda… Dłonią nacelowała w jego dziurkę… Nie poczuła zbyt wielkiego oporu… Gładko weszła czubkiem penisa… Spojrzała w obiektyw aparatu i kontynuowała sesję… 
Delikatnie by nie rozmazac ujec, by były perfekcyjne i wyraziste posuwała jego anus… Dłonią pchnęła jego głowę by skłonił ją do ziemi… Tym samym wyeksponował swej Bogini idealnie swoje wdzięki… Bzykała go co raz śmielej… Flesz błyskał seriami… 

Ona: Możesz wziąć go do ręki… Pozwalam Ci się onanizowac…

Mimo, że pozycja nie była sprzyjająca swobodnej masturbacje nie mógł sobie odmówic takiej łaski ze strony jego Najwspanialszej… Złapał mocno prącie w dłoń i zaczął nim energicznie poruszac…   

Ona: Stop! Za szybko…

Kilka pstryknięc…

Ona: Wolniej… jeszcze chwila… dziś pozwolę…

Flesz, flesz, flesz…

Powoli masował siusiaka i jądra… Kazała mu patrzyc w aparat… 

Ona: Możesz… Kończ…

I zaczęła go rżnąc ile miała siły w biodrach… Jej palec tak dziko wciskał starter jak Jej biodra uderzały o jego tyłek…

Dla niego nie było trzeba wiele… Nie myślał o poniżających go fotografiach… Skupił się na zaangażowaniu jego Małżonki… Czuł ją całym sobą… Wiedział, że lubi go gwałcic… Dziś nie miała ochoty na seks… Bo pozwoliła mu dojśc pierwszemu… Był Jej wdzięczny… Zrobiłby dla Niej wszystko…
Strumień nasienia zalał podłogę… Ostatnie uderzenia Jej bioder i totalny mętlik w głowie… I te błyski… Poczuł, że wstała, ale penisa miał dalej w sobie… Kątem oka spostrzegł, że idzie po aparat… 

Ekran aparatu wskazywał, że bateria niedługo ulegnie wyczerpaniu… Ale ostatnie migawki jego zgwałconego, dyszącego, spoconego, upodlonego… Nie mogła sobie tego darowac… Pstryk, pstryk, pstryk… Będzie je wielokrotnie podziwiac… To Jej dzieło… Jej mężuś na Jej łasce… Odłożyła aparat na fotel i namierzyła swój nowy przyrząd do wymierzania kary…

Ona: Pamiętasz o Naszych ostatnich ustaleniach… 100 codziennie gdy jesteś w domu… Głowa w dół, ręce splecione na karku i nie waż mi się ruszac… Woń mojego bucika na pewno łagodzi twoje cierpienie, prawda Misiu?  Dziś masz być po prostu cicho, następnym razem będziesz po każdym uderzeniu dziękował… 


THE END




DEDYKOWANE: Mojej najwspanialszej Modelce… Imponującej mi w każdym kadrze życia… Wiesz, że na myśl o Twoim wdzięku zawsze się rozpływam…



sobota, 12 listopada 2016

Epizod VI, ma ktoś chęć?

Siema, ktoś z Was w ogóle to czyta? Zostawcie po sobie jakiś  ślad ... Jest sens bym pisał dalej? ;)





Dominująca Żona i Jej suka - mąż…


”Sesja fotograficzna z przekazem…”




„Fotografia nie jest związana z patrzeniem, lecz z czuciem… Jeżeli nie czujesz nic w tym, na co patrzysz, nigdy nie uda ci się sprawić, aby ludzie patrząc na twoje zdjęcia, cokolwiek odczuwali… Myślę, że fotografie powinny prowokować i nie pokazywać tego co jest już znane… Nie wymaga ani wielkiej siły ani magii odtworzenie czyjejś twarzy na zdjęciu… Magią jest postrzeganie ludzi w zupełnie nowy sposób…”


EPIZOD VI

Dzieci wyjątkowo grzecznie tego wieczoru poszły spac… Wykąpały się, zjadły kolacyjkę, wymyły ząbki i wykołysane w bujakach przy śpiewie Taty usnęły… Żona w tym czasie zażywała kąpieli… Zanurzona po szyję, otoczona przyjemną pianą z kieliszkiem ulubionego wina w dłoni oddawała się chwili relaksu… Miała na dzisiejszy wieczór pewien pomysł… Wiedziała, że On ostatnimi czasy bardzo się zaangażował w „te” sprawy, nieustannie próbował Jej zaimponowac- pisząc dla Niej opowiadania klimatyczne, tworząc bloga w Jej hołdzie, komponując filmiki z Jej zdjęciami… Czerpała satysfakcję z tego, że ma go owiniętego wokół najmniejszego paluszka… W domu nie było go cały weekend… pracował… Dziś zapracuje na Jej przyjemnośc… Na swoją także, w sumie dostanie dziś nagrodę i materiał do dalszej pracy twórczej… 

On standardowo… Przełożył Małolatów do łóżeczek, wstawił wodę na herbatkę, pościelił Jej posłanie na sofie, zapalił świeczki i zaczął robic Jej kolację… Sam nie jadł, nie chciał się rozleniwiac… W dzień oznajmiła mu, że wieczorem zajmie się Jej stópkami… Będzie MÓGŁ pomalowac Jej paznokietki… Nie tracąc jakże cennego dla Tej pary czasu, przygotował odpowiedni zestaw już wcześniej… z trzema lakierami do wyboru… Liczył na czerwień, ciemna odcień czerwonego wina… Faworyt na jego liście życzeń… Miał szczęście gdyż jego Pani często podzielała jego zdanie… Mieli w tej dziedzinie podobne gusta… Naprawdę lubił zajmowac się Jej paznokciami… Chciał o nie dbac, chciał by były perfekcyjne- by miał w tym swój udział… 

Gdy on niczego nieświadom krzątał się po kuchni, Ona w tym czasie robiła się na bóstwo… Dopieszczała doskonałości Swojej twarzy, podkreślała oczko, malowała usteczka, pudrowała Swe lica, modelowała fryzurę… Chciała wyglądać idealnie, dziś pozwoli mu na zrobienie kilku zdjęc… Może kilka zrobi sama… Chciała zrealizowac parę pomysłów… Uwiecznic je na pamiątkę… Wiedziała, że sprawi mu tym ogromną radosc… niech ma… Zasłużył… Była z niego ostatnio naprawdę zadowolona… Stanowczo się poprawił, w końcu doszli do porozumienia… Spełniał się jako mąż, Ojciec i Jej „zabawka”… Odstawił na boczne tory swoje przyjemności i przez to zaoszczędzili parę groszy, które można było teraz przed Świętami rozsądnie wydac… Postanowiła zrobic im prezent, kupic jakiś dobry aparat z jedną podstawową funkcją- musiał posiadac możliwośc zdalnej obsługi z pilota… Warunek konieczny… Miała dosyc gdy co chwilę biegał i ustawiał samowyzwalacz… Pozwalała mu na to bo lubili później wspólnie podziwiac Ją w akcji… Ale to było takie sztuczne… Potrafiła być doskonałą aktorką, dlatego tak dobrze wchodziła w rolę podczas sesji fotograficznej… O dziwo nawet sama Sobie podobała się później na fotografiach… Jednak możliwośc pstrykania zdjęc bez konieczności przerywania co chwilę tresury wydawała się być o wiele bardziej kusząca… Znalazła taki model w Internecie, jednak zakupu dokonała w sklepie w mieście… Akurat znalazła taki w dobrej cenie… Będzie przeszczęśliwy… Nowe botki, czarne z szarą wstawką na piętce, cieniutki kilkunastocentymetrowy obcasik, dwa zameczki- jeden ozdobny z tyłu, drugi do wkładania stópki na wewnętrznej stronie bucika… Na nóżkach przylegały śliczne pończochy samonośne koloru cielistego, z czarnymi paluszkami, podeszwą i piętą- o czym miał się przekonac w późniejszym czasie, poprzez Achillesa pasek przechodził w czarny szew idący całą długością pończoszki po tylnej części zgrabnej łydki i wieńczący się szeroką koronką… Na pupę naciągnęła spódniczkę- na pozór obciśle przylegającą do ciała ale po bokach wykonaną z rozciągliwego materiału nie krępującego ruchów… Przód i tył materiału uszyte były z eko-skóry, czarnej poziomo „szeroko marszczonej”- tak bym to nazwał… Marszczenia nie odbierały powabu sylwetce, nie pogrubiały, mini kończąca się ciut poniżej koronki pończoch nosiła się naprawdę świetnie… Biała bluzeczka z kołnierzykiem postawionym zaczepnie do góry, krótkimi „na kant podkładanymi” rękawkami nadawała elegancji całemu wizerunkowi… Drobiazgi typu nowa biżuteria, którą znowu niedawno dostała w prezencie tj. czarno- złote wiszące kolczyki w kształcie „dużej łezki” z ozdobnymi świecidełkami i na przegubie dłoni bransoletka z czarnym paseczkiem oraz pozłacanym „znakiem nieskończoności” wysadzanym również świecącymi kamyczkami i mamy modelkę największej światowej klasy… Jeszcze kilka spojrzeń w lustro… Podziwiała Siebie… była zadowolona z efektu tych paru poświęconych minut… Za chwilę wyjdzie a on z wrażenia sam padnie na kolana… Mogła się o to założyc- o każde pieniądze… 
Wzięła do ręki jeszcze drugą parę bucików, czarne pantofelki z równie cienką jak długą szpileczką, metalową, okrągłą oraz czarne pończoszki, zwykłe… W drugą dłoń pochwyciła pejcz, bicz, bat czy jak to tam zwał… długi, metrowy, skórzany, u podstawy szeroki na ok. 2,5 cm, zwężający się ku górze zakończony trzema krótko uciętymi paseczkami… Jeszcze nie używany… Podczas sesji będzie musiała go zwalniac, żeby zdjęcia nie były rozmazane, ale znajdzie też chwilę, żeby go solidnie ochrzcic… 

Stanowczym krokiem weszła na środek salonu, odwróciła się do niego twarzą w twarz… Stanęła wyprostowana, buciki i pończochy rzuciła na fotel… Lekki rozkrok, lewa ręka na bioderku a prawa wyciągnięta z pejczem w dłoni wskazująca miejsca przed Jej Wysokością… on stał za barem w kuchni, ściereczką polerując kieliszek na kolejną porcję winka… tamten został w łazience- pusty… Powoli, nie mogąc się napawac tym oszałamiającym widokiem- odłożył to co trzymał w łapkach i padł na kolana… Przez chwilę straciła go z oczu… Za moment jednak wypełzł zza baru idąc na czterech jak grzeczny piesek…

Szybko podbiegł do obuwia swojej Małżonki i zaczął obsypywac je delikatnymi pocałunkami… Witał się z Nią jak najbardziej oddany kundel… spragniony Jej władzy łasił się do Jej nóg… Początkowo niewzruszona na te mizdrzenia, przewracała w dłoniach bat i oglądała go uważnie… 

Wystrzeliła próbnie z góry w jego wypięty tyłek, trafiając w materiał spodenek… 
Pies podskoczył wyrwany z powitania i spojrzał zdezorientowanym wzrokiem w oczy Swej Żony… 

Ona: Rozbierz się do naga i zrób się na kelnera… 

Szybko zrzucił z siebie odzież i bieliznę… Pani rzuciła mu pod nogi stringi z muchą na penisie, mankiety jakby odcięte od koszulki i muchę na gumce zakładaną na szyję… Gdy przyodział swe dekoracje, uniósł łeb do góry, nadstawił karku by Pani mogła zacisnąc na jego szyi obrożę… Gdy już misterium stało się zadość…

Ona: Nalej mi wina… a potem lec do sypialni… Na łóżku leży niespodzianka… Prezent dla Nas od Mikołaja… dostaniemy go już dziś… i zrobimy z niego użytek… Raz!

Złapał z butelkę wina, nalał ostrożnie kieliszek do pełna, runął na kolana, spoczął naprzeciw Pani, pokłonił nisko głowę i wyciągnął rękę z kieliszkiem w stronę Księżniczki… 
Ta nieśpiesznie odebrała kieliszek i wyciągnęła przed Siebie prawą stopę…

Ona: Możesz pocałowac i won do sypialni…

Rzucił się na botki Pani, tym razem śliniąc ich skórę, lizał nieokiełznanie, ssał czubki bucików, cmokał piętkę, przedłużał ten „pocałunek” w czasie… Odepchnęła go brutalnie obcasem i pokazała palcem w kierunku wyjścia… Nie musiała nic mówic… Zachęcony kopniakiem w startujący tyłek pognał galopem do pokoju…
Na łóżku leżał nowiuśki aparat… a obok mały delikatny pilocik… Spełnienie jego snów!!! Dorwał go w swe dłonie i włączył… Cudo… 

Gwizdek! Jeden, drugi, trzeci… Zniecierpliwiona Pani pogwizdywała na niego przywołując go natychmiastowo do Siebie…
Pognał ile sił w czterech łapach w zębach ściskając pasek aparatu a w dłoni uważnie pilota… 
Zdyszany uklęknął przed Nią i przekazał prezent…
Ona: Podoba ci się? Nie zasłużyłeś na taką drogą zabawkę… Ale to dla Nas… Ułatwi Nam to pstrykanie pamiątkowych fotek podczas Naszych chwil zapomnienia… 

Ustawiła aparat na barze, popatrzyła w ekran ogarniając jaką przestrzeń obejmuje obiektyw…

Ona: Ustaw się na środku dywanu z ryjem przy glebie…