”Prywatna
kosmetyczka…”
EPIZOD III
Był wieczór, środek tygodnia, zwykły dzień… Maluchy wykąpane,
wybawione, padły i słodko śpią…
Mieszkanie ogarnięte- ogólny czas na relaks… Ona od jego powrotu z
pracy ma już „wolne” od Dzieci… Odpoczywa na sofie… Świeża i pachnąca po
kąpieli, wygrzewa się pod kołderką… On idzie pod prysznic, odkręca gorącą wodę
i delektuje się ciepłem rozchodzącym się po całym ciele… Odprężenie po ciężkim
dniu, chętnie zanurzyłby się w wannie ale szkoda czasu… Solidnie spłukany,
wychodzi, wyciera się by nie zmarznąc…
W tym momencie do łazienki wbiega Ona, drzwi otwierają się z hukiem…
Staje w nich- dumna i rozgniewana…
Ona: Ile mam na Ciebie czekac??? Nie słyszysz jak Cię wołam? W ogóle
gdzie jest mój gwizdek???
Łapie go za ucho i ciągnąc w dół szybko sprowadza na kolana…
Ma teraz chwilę by na Nią spojrzec… Jest piękna… Zawsze jest… Ale w
tych chwilach gdy staje się taka władcza, po prostu promienieje… Jest do tego
stworzona, do bycia wielbioną, ubóstwianą i podziwianą… Zawsze jest pełen
podziwu, kiedy Ona tak szybko zdąży się wyszykowac i go zaskoczyc…
Stoi prze nim, jedną dłonią opierając się o futrynę, drugą trzymając go
za ucho… Znów rozpoczyna tą grę, przeszywa go wzrokiem… Już w tym elemencie
łamie jego większośc wewnętrznych barier… Jej spojrzenie zazwyczaj sprowadza go
do parteru, przypominając mu gdzie w Jej obecności jest jego przestrzeń…
Czujnie wpatruje się w jego przestraszone źrenice…
Wygląda dostojnie… Zadziorny kucyk w który gładko upięła włoski, długie
rzęsy podkreślające TE oczka, prowokacyjny makijaż ukazujący zadziorne zamiary…
Usteczka podkreślone błyszczykiem i słodki języczek co jakiś czas
prześlizgujący się po zwilżonych wargach… Powabna szyja stworzona do całowania,
mocno zarysowane obojczyki, ma na sobie turniczkę z szerokim dekoltem
odkrywającym częściowo Jej ramiona, niżej materiał opina się na brzuszku
podkreślając jego smukłośc i przechodzi na biodra kończąc się poniżej tych
wybornych pośladeczków… Pani ma rewelacyjny tyłek… Mistrzostwo świata… Oszalał
na jego punkcie… Mógłby go pieścic godzinami… Zarówno te fantastyczne
półdupeczki jaki i sam środeczek… Oczko rozkoszy… Pani ogranicza mu tą
przyjemnośc… Niestety, musi na to zasłużyc… Gdy Pani się porusza lub unosi ręce
tunika unosi się lekko do góry i zmysłowo odkrywa dolną partię tych bóstw…
Bajeczne krągłości… Tym razem też nie są dla niego przeznaczone…
Na nagich stópkach Pani widnieją czerwone czółenka na wysokim obcasie i
delikatnej platformie, z odkrytymi paluszkami… Z biżuterii tylko kolczyki, duże
srebrne koła… Drapieżna całośc właśnie ciąga go jak szczeniaka za ucho…
Cały czas trzymając go za ucho i co raz mocniej wbijając paznokcie…
Ona: Usiądź na dupie i rozkracz szeroko nogi…
Nie puszcza ucha szczeniaka nieustannie kontrolując jego niezdarne
poczynania… koniec końców spełnia wydane polecenie… siedzi i wlepia wzrok w
buciki Pani… Wie co go czeka…
Ona niewiadomo skąd wyciąga obrożę ze smyczą i zapina Ją na jego szyi… Skóra
narzędzia dla niego symbolizującego największe oddanie… No może poza pasem
cnoty zamykanym na kłódkę i kluczykiem uwieszonym na łańcuszku między piersiami
Pani albo na kosteczce…
Krótko owija ją wokół swojej na pozór delikatnej dłoni i szarpie jego
łeb do góry…
Jego klejnoty spoczywają oklapłe na zimnej terakocie łazienki… Pani
ceremonialnie unosi jedną nóżkę do góry, kopiąc go kolanem w mostek, lekko
odsuwa jego tors do tyłu… Spogląda na swoją własnośc, tak jak powinno być- z
góry… Czuje jak kundel się spina, jak drżą jego mięśnie, trzęsie się z
przerażenia… Jego fiutek jeszcze nie wykurował się po ostatnich wrażeniach a
już został wezwany do tortur…
Ona opuszcza bucik na jego przyrodzenie… stawia podeszwę na jego
żołędzi, przygniatając ją silnie do podłoża… Kręci stópką wzmacniając nacisk…
Staje całym ciężarem i drugą nóżkę ugina w kolanie… Uśmiecha się zachęcająco
choc wie, że on nie patrzy… Jego wzrok przykuwa Jej bucik miażdżący jego
męskośc… cały ciężar jego Żony tkwi teraz na jego penisie bez ceregieli
zdeptanym przez czerwonego pantofelka…
Po kilkunastu sekundach wypuszcza siusiaka z pod podeszwy…
Ona: Unieś lekko fiuta, tak żeby jajka leżały na parkiecie…
Bierze swoją „dumę” w dłoń, szybkim rzutem oka ocenia obrażenia… na
razie o dziwo śladów nie widac… Tylko ból powstały z chwilowego niedokrwienia i
przygniecenia stał się dokuczliwy…
Pani nie daje mu jednak chwili na zbyt wiele przemyśleń… Stawia czubek
bucika na jego mosznie… Bada pod palcami obie kuleczki… Uciska obie na raz,
przesuwa obuwie na bok i ugniata je pojedynczo… Pies zaciska zęby… czuje jak
jego jajka turlają się po podłodze gniecione podeszwą pantofelka jego Małżonki…
Ona łapie go za głowę i przyciska ją do swojego krocza… Nie chce, żeby
jęczał…
Ona: Wąchaj swoją Panią… Czuj jak wiele radości Jej sprawiasz… Tak
pachnie Twoja zadowolona Żona…
Ociera majteczkami o jego buzie… porusza biodrami rytmicznie ujeżdżając
jego nos… On łapczywie wciąga Jej zapach… Jest w amoku…
Pani pompuje jego jąderka niczym pedał gazu w samochodzie… ugina lekko
nóżkę w kolanie i bada granice wytrzymałości swojej suki… O dziwo w tych
sprawach jest wytrzymały… No, może czasami bywa… Tym razem się stara… Nie chce
Jej zawieśc… Mocno trzyma go za szyję i po raz drugi tego wieczoru zgrabnie
unosi nóżkę, podginając ją w kolanie, tym samym nóżka spoczywająca na jego
magazynie spermy praktycznie całym ciężarem dociska je do gleby… Dosłownie
czuje jak jeszcze przed chwilą dwie symetryczne kule teraz stają się
spłaszczonymi elipsami…
Ciemnieje mu w oczach… Obejmuje ją kurczowo ramionami za uda… Nie
wytrzymuje i błaga o ulgę…
Suka: Błagam… Bogini… Rozgnieciesz mi je…
Ona: Po pierwsze to nie ci, tylko Mi… to moja własnośc!!!
Nie zwalnia ucisku… Cierpliwie czeka aż pies domyśli się i zabierze
łapy… Lekko unosi się na obcasie i opada… Wzmożone natężenie między podeszwą a
jądrami uwalnia falę tępego bólu rozlewającego się na całe podbrzusze… żeby nie
upaść i nie przewrócic Księżniczki, puszcza Jej nogi i podpiera się na rękach…
Ona: Grzeczna suka…
Gwałtownie wypycha jądra spod pantofelka… Wykonując stópką ruch jakby
chciała „wykopac” wbity w ziemię kamień… Impuls bólu niczym piorun przeszył
jego ciało…
Odwraca się pupą do niego, ma teraz to obłędne zjawisko przed samym
ryjkiem…
Tylko strach powstrzymuje go przed tym, żeby nie rzucic się na ten
skarb z dziką lubieżnością…
Małżonka przeciąga sobie smycz zwisającą z jego karku pomiędzy udami i
podciąga jego twarz w kierunku swojego tyłeczka… Jego nos zagłębia się pomiędzy
pośladkami… Ona jedną ręką odsuwa materiał majteczek na bok, przytrzymuje go…
Ona: Włóż tam język i delikatnie masuj…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz