sobota, 3 stycznia 2015

I BIŁA GO DALEJ... CD EPIZODU II... ;)


Przyjemnej lektury...

Dalsza częśc EPIZODU II



     Kuli się bojąc się kary, która niewątpliwie zaraz na niego spadnie…
To powoduje rozbawienie u jego Żony… Śmieje się głośno…

Ona: Widzę, że w końcu zaczynasz pojmowac, że to nie żarty… że nie klepię cię już tyle razy ile lubisz i jak lubisz… Będziesz dostawał realne, surowe kary… Wiem, co będzie dla ciebie dotkliwe i co najbardziej jest w stanie cię zdyscyplinowac…
Podstawia mu obie dłonie pod usta i pozwala całowac…

Ona: Podziękuj za lekcję…

On rzuca się jak oszalały, łapczywie całuje centymetr po centymetrze każdej z obu dłoni, każdy paluszek z osobna… Czuje zapach skóry… Czuje jej zimny dotyk na rozpalonej twarzy… w końcu go odpycha…
Łapie w paluszki obu dłoni jego oba sutki i mocno ściska… Przewraca nimi w paluszkach, śmiejąc mu się prosto w oczy… Szczypie, gniecie, rozciąga… Po chwili wykręca i ściska z całej siły… Cały czas patrzy mu głęboko w oczy… Widzi w nich strach i cierpienie… W końcu cierpi dla Niej… dla Jej widzimisie… dla Jej kaprysu… i przez swoją głupotę…
Z torby wyciąga kilkanaście spinaczy do bielizny i rzuca je na podłogę przed klęczącą suką… Kuca przed nim, łapie go mocno za szyję i znowu ten wzrok… Widzi jego sterczącego penisa- suka zaakceptowała sytuację i szuka już własnej przyjemności…

Ona: Jednak pies to tylko pies…

Mówi bardziej sama do siebie i otwartą dłonią wymierza razy w jego przyrodzenie… Podobnie jak w przypadku twarzy, bije z jednej i drugiej strony… Antenka podskakuje pod wpływem siły uderzeń… Pani łapie dwoma palcami za napletek i przyciska fiutka do brzucha psa, tym sposobem eksponuje jądra kochanego mężulka- ma je teraz na talerzu… Oklepuje raz jedno raz drugie… Ciągnąc za napletek wciąż trzymającymi go palcami- mocno ku górze, niweluje próby kulenia się suki… Bije raz z lewej raz z prawej, za chwilę od dołu… Puszcza prącie i znowu mu się dostaje…
Po policzku kundla spływa pierwsza łza… Nie chce się poddac, wytrzyma to…
Pani zostawia na wpół sflaczałego penisa w spokoju i bierze w ręki spinacze… Pierwsze zapina centralnie na sutkach suki, następne pokrywają ich okolice… Początkowo ból jest znośny, nawet przyjemny… Niewielki ucisk…
Kolejne spinacze lądują na skórze penisa oraz moszny, Pani wyciąga jeszcze parę z torby i dopina je jak najściślej… Niewykorzystana skóra na klejnotach staje się napięta do granic możliwości, przez jej warstwę widac powierzchowne naczynia krwionośne…
Ostatni spinacz na napletku, wieńczy dzieło… Pani zadowolona z efektu podziwia swoje pierwsze artystyczne kroki…
Ból sutków oraz wszelkich miejsc gdzie zaciskają się spinacze- staje się co raz bardziej odczuwalny aż w końcu niesamowicie dokuczliwy…
W tym czasie Pani popija wcześniej przygotowane dla siebie winko i wychodzi na chwilę do łazienki… Po powrocie trzyma w ręku kij od mopa, staje naprzeciw niewolnika, stawia mu podeszwę pantofelka na środku klatki piersiowej i energicznie popycha do tyłu…
Suka pada na plecy, rękoma amortyzuje uderzenie…
Pani wyciąga z torby kajdanki i skuwa nimi dłonie podwładnego, karze mu unieśc ręce ponad głowę i za pomocą linki przywiązuje je za kajdanki do nóżki sofy…

Ona: Rozszerz nogi… Szerzej… i tak trzymaj…

Pod nogi leżące szeroko rozwarte na podłodze, podkłada kij od mopa… Z szuflady wyciąga szeroką taśmę samoprzylepna… Jedną nogę na wysokości stawu skokowego owija taśmą, przymocowując ją do końcówki kija, z drugą robi to samo po drugiej stronie kija… W ten sposób jego nogi w raz z kijem tworzą trójkąt, uniemożliwiając mu zaciśnięcie i złączenie nóg razem…
Pani łapie za kij i rozciąga psa by był maksymalnie wyprostowany, sięga po krótki bicz wielorzemienny, staje między nogami suki na kiju, bierze go między podeszwę a obcas i powoli kuca… Jej pomysłowość w dniu dzisiejszym Ją po prostu przeraża… J

Ona: Przygotuj się, to będzie naprawdę bolało… To kara za to jak mnie ostatnio traktowałeś… Wiem, jak wiele razy już to przerabialiśmy… Kłótnia, ja się chciałam zemścic, ty grałeś twardziela, nie chciałeś się dac złamac, ja wszelkimi sposobami niszczyłam te opory, później byłeś uległy jak mała piczuszka, robiłeś wszystko co tylko wymyśliłam… A później wszystko wracało do normy… I tak w kółko… Koniec z tym! Od dziś w życie wchodzą Moje zasady, twoje nie mają już znaczenia… Od dziś napiszemy nową historię…
Wzięła szybki zamach i rzemienie pejcza spadły na jego genitalia… Poczuł straszliwy ból gdy częśc spinaczy oderwała się od skóry… Nie czuł bólu uderzenia, czuł ogromne palenie w miejscach gdzie jeszcze przed chwilą klamerki przylegały do skóry… Kolejne uderzenie i dwa następne a kolejne spinacze lądowały na podłodze… Próbował się wic i uciekac, ale był skutecznie unieruchomiony poprzez ciężką sofę oraz kij pod bucikami Właścicielki…
Ból… nic innego tylko ból… wszystko inne zostało wyparte z jego mózgu… tylko ból… ból jąder? Nie to skóra moszny paliła żywym ogniem… A może to już jądra oberwały pejczem? Nie ważne… Ten ból stał się dla niego obsesją… Wrył się w każdy zakątek jego umysłu… Nie widział Jej twarzy… wiedział, że Ona triumfuje…
Czuł w powietrzu Jej satysfakcję… czuł Jej kobiecośc… Wiedział, że Ją to naprawdę podnieca… Niczego tak w życiu nie pragnął jak wiedziec i być pewnym, że się w tym odnalazła… Odnalazła się…
Kolejne uderzenia był kwestią chwili… Po 3-4… Nie czuł już spinaczy… chyba odpadły wszystkie… Nie mógł tego czuc, bo ból pozostały po ich ewakuacji był nieporównywalnie silniejszy niż ból gdy tkwiły przytwierdzone w miejscu przeznaczenia…
Zmieniła cel swoich ataków, teraz biła po udach, po ich wnętrzu… bardzo wrażliwej części ciała, mocno unerwionej, naszpikowanej receptorami czuciowymi…
Biła tworząc w powietrzu ósemki, oba uda na zmianę, ciągiem bez przerwy… Co chwilę końcówki rzemieni zahaczały o podbrzusze, „muskając” penisa…
Jęczał i piszczał nieprzerwanie, z pod knebla wydobywała się piana utworzona z śliny oraz stłumione wiski… Była to melodia dla Jej uszu ale z czasem też źródło rozdrażnienia… Przerwała chłostę i ponownie wyszła do łazienki, przyniosła w dłoni dwie pary swoich używanych majteczek…

Ona: Dała bym Ci te co mam na sobie, ale to stringi więc nie byłyby za bardzo użyteczne…

Podchodzi do jego głowy, pochyla się, odchyla knebel i z obu stron wciska na siłę po parze majteczek, szczelnie wypychając mu jamę ustną… Tworzy w ten sposób doskonałe wytłumienie jego nędznych odgłosów cierpienia… Odgłos pejcza uderzający o jego skórę jest zdecydowanie bardziej w Jej guście...
Spluwa na plastikową kulkę knebla, przez jej otwory do ust psa wlewa się Jej ślina…

Ona: Masz, pewnie jesteś spragniony…

Bierze łyk wina i ponownie spluwa nim w usta Swojej suki, wino po kneblu trafia do jego spragnionych ust…

Ona: Mam jednak plan co do swoich majteczek, które mam na Sobie…

Odstawia wino i w rozkroku staje nad jego twarzą… lekko unosi obcisłą spódniczkę i powoli kuca, wkłada dłoń pod materiał spódnicy i powoli zdejmuje swoje majteczki, tworząc wprost nad jego oczami cudowny striptiz… majteczki powoli opadają na jego twarz… Nosem szybko wciąga ich zapach… Pachną jego Panią… Jej rozkoszą… Ona unosi jedną nogę do góry, wyjmuje z majteczek, stawia bucik na panelach i unosi drugą nóżkę… Po buciku na czubek pantofelka zsuwają się śliczne, delikatne, cieliste stringi… również prezent od niego… Pani stawia podeszwę bucika na jego twarzy, dociskają majteczki do jego nosa… Szpilka wbija się w otwór w kulce od knebla… Czuje zmysłowy zapach swojej Bogini… ta chwila mogłaby trwac…

Pani podnosi stópkę w kierunku dłoni i zdejmuje z niej majteczki… bierze je w obie dłonie i naciąga na głowę swojej suni tak, że materiał, który jeszcze przed chwilą stykał się z Jej boską różyczką teraz dotyka jego nosa…

Ona: Jednak nie umiem być tak do końca bezlitosna, niech to umili ci dalszą mękę… Znaj moją dobroc… Hahaha

Chciałbym móc odpowiedziec, że naprawdę dziękuję, ale z tak załadowaną buzią nie jestem w stanie wydac z siebie innego dźwięku niż popiskiwanie…

Pani bierze w rączki kij przywiązany do moich kostek i ciągnie go w kierunku moich dłoni i kopniakiem w tyłek daje mi znak, żebym Jej tego nie utrudniał… Staram się pomóc… Przytrzymuję nogi dociągnięte z kijem do kajdanek krępujących moje dłonie, Pani w tym czasie sięga ponownie po taśmę i owija kij razem z kajdankami, kilkukrotnie robi pętle sprawdzając skutecznośc mocowania… Jest tak jak powinno być… Tyłek niczym tarcza strzelecka gotowy na salwy, między udami wypiętrzają się jakby jeszcze „niedopieszczone” jąderka z siusiakiem… Jakby mu na złośc…
Pani bierze w dłonie pasek uprzednio wyjęty z jego spodni i ustawiając się w wygodnej pozycji zaczyna chłostę jego pośladków… Pies zaczyna z bólu podskakiwac po parkiecie… Ona uderza dalej… W równym tempie, systematycznie z równą siłą… To wystarczy… Ból nie jest nagły ale jego natężenie nieustannie wzrasta… Pani skupia się na jednym pośladku…

Ona: Ile było???

Unosi mu knebel i z dźwięków wydobywających się spod majteczek, wnioskuje, że tym razem liczył… Trafił 26…

Ona: Matole, nie umiesz nawet liczyc… Było 25… Miałeś dostac 30… ale za swoją głupotę 10 dostaniesz gratis… Śmiech…

Wiedział, że policzył dobrze- drwiła z niego…

Szybkie i gwałtowne pięc, spokojne kolejne i ostatnia piątka wymierzona chyba z największą siłą…

Po jego policzkach popłynęły kolejne łzy…

Pani przeszła na jego drugą stronę i rozpoczęła chłostę drugiego pośladka… Liczył… Odliczył pełną trzydziestkę i chłosta ustała…

Ona: I tak Ci wlepię jeszcze 10… bo wiem, że i tak byś dobrze nie policzył… Hahaha

I z dziką drapieżnością doskoczyła do jego tyłka… Z bólu przewrócił się na bok, ale kij zablokowany o podłogę uniemożliwił mu dalszą ucieczkę… Pani trzymając się kija dokończyła bicie, wiedział, że w swoim szale nie liczyła i dostał więcej niż obiecane…
Bez słowa zaczęła rozwijac taśmę z jego kostek zadając mu kolejną dawkę bolesnego doświadczenia…
Taśmę odrywała szybko, razem z włoskami na jego łydkach… Nienawidził tego a Ona doskonale o tym wiedziała…
Gdy uwolniła mu nogi, kij odrzuciła na bok, odwiązała kajdanki od nóżki sofy, pozostawiła go skutego z rękami z przodu…
Dała mu chwilę wytchnienia, zostawiła go na parę sekund leżącego na zimnej podłodze… Dyszał przez knebel, przegubem dłoni ocierał łzy które wydostały się spod uprzęży i majteczek…
Ona popijała winko i spoglądała na swojego mężulka… skatowanego, zdanego na Jej łaskę, zależnego od Jej humoru… który jeszcze niedawno próbował się wcielic w rolę tyrana i jak debil wrzeszczał biegając po domu…
To tu jest jego miejsce… Jak mogłam być taka głupia i tyle czasu z tym zwlekac… Powinnam już dawno do tego dotrzec, niektórych spraw nie da się rozwiązac inaczej niż bez użycia siły… Agresja rodzi agresję, przemoc rodzi przemoc… Kobieta zraniona jest nieobliczalna…

Podeszła do niego, kopiąc go w bok czubkiem pantofla, poprawiła wbijając obcas w prawą pierś… i kolejny kopniak w plecy…

Ona: Na kolana z ryjem przy podłodze… Ręce pod siebie i złap się za kostki, dupa do góry…

Instruowała go…

Gdy wykonał polecenie, linką obwiązała mu nogi i oba jej końce przywiązała do kajdanek niewolących ręce…
Ponownie miała go takiego jak chciała zdanego na zwinnośc jej bata… Wzięła z torby długi bat wielorzemienny, który sam wykonał… Lubiła jego kreatywnośc w takich sprawach… ze skórzanego paska zrobił prawdziwe narzędzie zbrodni… To nie była zabawka… Po każdym uderzeniu zostawiał głębokie szybko obrzękające pręgi… Wiedziała, że na koniec musi zaakcentowac tą pierwszą lekcję, by utrwalic mu to w tym małopojętnym łbie…

Jeszcze raz ustawiła się za jego zadem, na bok od niego… Dogodna pozycja i katowanie rozpoczęte… Rzemienie skutecznie owijały się na jego pośladkach, lędźwiach i plecach… Wcześnie tylko zaczerwienione, teraz tworzyły przypadkowe wzory… Starał się liczyc, chciał Ją zadowolic- mimo wszystko wiedząc, że i tak temu nie sprosta… Nawet jak odpowie dobrze, Ona i tak zrobi co zechce…

Nieuniknienie zbliżała się magiczna trzydziestka, która po paru chwilach została przekroczona… Pies wychodził z siebie… Bał się przewrócic na bok, wiedział, że wtedy mogłoby być dużo gorzej… Ona, jego Pani- nie miała dziś nastroju do żartów… Licznik dobijał do pięćdziesięciu… Przy 49 przestała…

Ona: Ile zostało do końca kary???

Słyszał, że się śmieje, słyszał obcasy uderzające o parkiet, zbliżające się w kierunku jego głowy…
Ile zostało do końca kary??? Było 49, ale skąd miał wiedziec ile jeszcze Sobie wymyśliła???

Suka: 51 wyjęczął…

Ona: Odważny jesteś kundlu… Miał być ostatni… Ale skoro tak ładnie prosisz… Hahaha

Gdy docierały do niego ostatnie słowa, płakał już jak dziecko… Spod zamkniętych oczu na podłogę kapały łzy… Ona zamachnęła się kilka razy i przerwała chłostę… Bolały już ją ręce…
Odpięła mu uprząż z głowy… Wyjęła knebel i pozwoliła wyjąc majteczki… Uwolniła mu nogi i ręce… Mimo to dalej, klęczał oparty na czole o podłogę…

Stanęła przed nim, wepchała mu bucik pod twarz…

Ona: Liż i dziękuj... Masz za co… Zmęczyłam się…

Pochyliła się nad nim, oparła dłoń o jego pośladek i drugą wydobyła jego klejnoty spomiędzy ud… ujęła je w dłonie i zaczęła kciukiem masowac jego żołądź, trzymała penisa mocno w dłoni i kciukiem wykonywała intensywne ruchy w końcu obciągając skórę do końca, ugniatała wrażliwe miejsce pod główką prącia…

Ona: Mimo tego jakim chamem byłeś, dziś zasłużyłeś na nagrodę…

Jego penis gwałtownie rósł w Jej dłoni… prężył się i podrygiwał w spazmie rozkoszy…

Przerwała… drugą dłonią trzykrotnie uderzyła w żołądź po czym wypuściła go z dłoni…

Ona: Zasłużyłeś na nagrodę, pomalujesz mi dziś paznokietki u stópek, przygotuj wszystko…

I ten szyderczy uśmiech na tej boskiej buzi…


THE END


 
DEDYKOWANE… Mojej Bogini, Pani Emilii i Jej odwadze… Kocham Cię

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz