sobota, 3 stycznia 2015

EPIZOD II - DAWNO DAWNO DAWNO TEMU...


Postaram się teraz nadrobic troszkę zaległości, zatem umieszczam kolejny epizod... To wszystko Nasze przeżyte chwile, spisane przeze mnie na pamiątkę... Wiadomo... To nie scenariusze... Nie wszystko było tak samo, tego samego dnia, może padały inne słowa... ale „i ja tam z gośćmi byłem, miód i wino piłem, A com widział i słyszał, w księgach umieściłem.” ;)))

EPIZOD II


”Chłosta na początek nowej historii…”



Humor miał dobry, mimo wszystko… Ostatnio często się kłócili… Za często… O wszystko… Zaczął przynosic pracę do domu… Stał się wybuchowy… Krzyczał… Na wszystkich, za wszystko…
Ona nie potrafiła sobie z tym poradzic… Stała się drażliwa, nieufna i miała powoli tego dosyc… Momentami nie wytrzymywała i zanosiła się łzami… Płakała- przez niego… A przecież taki nie był… Nie takiego go poślubiłam- myślała… A cały ten stek bzdur, o które tak bardzo błagał? Wątpiła…
On wiedział, że robi źle… Miał świadomośc tego jak wiele traci… Jak bardzo Ona oddala się od niego, jak bardzo tracą na relacjach jego z Maluchami… Bił się z myślami, okłamywał z postanowieniami… Miał w sobie mnóstwo złej energii i nie miał gdzie jej rozładowac… Jak blisko było do wielkiego boom i katastrofy? Działa się akcja- potrzebna była reakcja…
Ona postanowiła zareagowac zdecydowanie… Koniec pobłażania… Dostanie to czego chce, ale nie w taki sposób jak sobie to wyobraża… Naoglądał się jakiś gówien w internecie, naczytał fantazji jakiś koniobijców, naściągał zdjęc jakiś ku*ew i Bóg wie czego żąda… Ja go nauczę… Nauczę kundla pokory… Będę twarda, bezlitosna i konsekwentna ale wyegzekwuję to czego JA chcę…
On zaplanował sobie samotny wieczór przy meczu, piwie i przemyśleniach… Taki ostatni przed zmianami, które sobie obiecał… Tak, obiecywał już wielokrotnie, ale kto ma dac mu jeszcze jedną szansę, jak nie on sobie sam… W pracy napięcie opadło…
Jakoś się pozbierał i ogarnął sytuację… W domu też było jakby spokojniej, owszem zdarzały się sprzeczki i burze- nawet o pierdoły, ale nie były już tak intensywne… Powoli wychodził z roli rosyjskiego Niszczyciela na Pacyfiku… wracał na spokojne wody… Pragnął odnaleźć znów swoją przystań… Jednak jego ukochana „Przystań” nie podzielała jego optymizmu… Przez tą sytuację stała się mu wroga, agresywna i wyzbyta zaufania… Zapracował sobie na to… Liczył, że jak zawsze- Ona przymknie oko i jakoś to będzie… Dziś chciał się wyluzowac i pobyc sam… Czasami tak potrzebował… Myślał, że jest niezniszczalny ale życie pokazało, jak potrafi dac w dupę… Wiedział, że warto czasem załapac bliznę od życia- by unieśc ręce w raz z ostatnim gwizdkiem…
Ona znała swój charakter, jak sobie coś przyrzeknie- to słowa dotrzyma… I tak będzie i tym razem… Miała nad nim ogromną przewagę- gdy tylko chciała, wiedziała co zrobic by latał za nią jak pies… I nie chodziło tu nawet o „te” Ich relacje… Zabawy- do tej pory zabawy… Ona Pani, on pies… Odkąd się poznali zmieniła się, nabrała pewności siebie, stała się Kobietą z krwi i kości… I jako Kobieta jego marzeń- czego była już pewna, wiedziała jak na niego działa… Pewnym rzeczom NIGDY nie mógł się oprzec… Wykorzysta to a do tego ma motyw… Zemsta… Za wszystkie upokorzenia w ostatnim czasie… To on błagał by być upokarzanym… Ona nigdy! Lubiła te zabawy… Sprawiały Jej frajdę… Jednak te jego afery niszczyły atmosferę… Podcinały skrzydła… Gdy już wznosiła się na fali… Od niego załapała nie jedną bliznę, ale wiedziała, że warto- by unieśc ręce w raz z ostatnim gwizdkiem…











    Wchodzi do domu, zrzuca plecak, wstawia browarki do lodówki i udaję się do łazienki… Mieszkanko czyste, takie jak lubi, takie jak je ostatnio posprzątał… Właśnie… Co ostatnio u niego pozytywne? Odreagowuje sprzątając… W poniedziałki znów chodzi na piłkę, ale poza tym, codziennie wieczorami sprząta… Zmywanie podłogi to najlepszy środek antystresowy… J
Co prawda prosił, by chociaż takim czynnościom nadała jakiś smaczek zdominowania go, ale przez te wojny domowe- Jej naprawdę się odechciało… W końcu za co miała go nagradzac? To było realizowanie jego fantazji a miało być JEJ!!!

W łazience zrzuca „brudne” ciuchy i wrzuca je do pralki, staje pod prysznicem i oblewa się ciepłą wodą… Szybki prysznic, wychodzi, wyciera się i…

Coś słyszy… coś w mieszkaniu…

Co to? Szybko owija się ręcznikiem

Jeszcze raz… Słyszy…

Słyszy gwizdek…

Cooo???

Wybiega z łazienki i staje jak wryty…

W salonie na fotelu siedzi jego Żona…

Nie wierzy własnym oczom, ale jak to??? To niemożliwe, przecież jest z Skarbami u Teściów…

I ma prawo jazdy, samochód i z kim zostawic Dzieci a jak wszedł do domu to drzwi od sypialni były zamknięte a on tam nie zaglądał… Szlag!

    Siedzi na fotelu… Wstaje… Blond wyprostowane długie za ramiona włosy, makijaż doskonale podkreślający nieziemską urodę, wiszące kolczyki, które niedawno dostała od niego w prezencie wraz z bransoletką, właśnie widoczną na lewym nadgarstku dłoni do łokcia pokrytej skórzaną, obcisłą rękawiczką… Na stópkach nowe, eleganckie, czarne, klasyczne czółenka z zakrytymi palcami z szpileczką- cieniutką, okrągłą, dwunastocentymetrową, zakończoną metalowym flekiem… Czarne, delikatne, nylonowe pończoszki, których koronkowe wykończenie zgrabnie chowa się pod materiałem obcisłej spódnicy z wysokim stanem, udekorowanej delikatnym, cienkim paseczkiem… U góry elegancka, biała bluzeczka z krótkimi rękawkami i kołnierzykiem, wpadająca w spódnicę. Całokształt nazwałby arcydziełem… Stoi i patrzy na niego lodowatym spojrzeniem… W jednej dłoni bambusowa trzcinka, długa na ponad metr, sękata i wytrzymała, druga dłoń spoczywa na biodrze w pozie dodającej wyniosłości i tak już napiętej sytuacji…
Końcówka trzcinki uderza o cholewkę bucika w rytm uderzeń jego serca…

Nagle Żona unosi dłoń z biodra w kierunku twarzy i w Jej ustach pojawia się gwizdek… Cichy gwizd… I końcówka trzcinki wskazuje miejsce przed obliczem jego Małżonki…

Ona: Podejdź tu i klęknij

Z wrażenia ręcznik osuwa mu się na podłogę i stoi całkiem nagi… Stoi… jak wryty… Tysiące myśli atakują jego głowę… Jedna napiera najbardziej… Przyjechała się zabawic, zatęskniła za tym… Robi mi niespodziankę… Z zamyślenia wyrywa go kolejny gwizdek…

Ona: Nie lubię się powtarzac… Popracujemy nad Twoim czasem reakcji…

Podchodzi i klęka na kolana… A raczej pada na brzuch i twarz… W momencie próby klęknięcia Żona wymierza mu siarczystego kopa w krocze…
Jęczy i zwija się na podłodze…

Ona: Za wolno… to po pierwsze… a po drugie?

To mówiąc zachodzi go od tyłu, unosi jedną nogę do góry i wbija obcas w jego pośladek… Dociska… a on jęczy i próbuje się wyrwac… Dociska go do podłogi, czeka, aż uświadomi sobie, że wijąc się- robi sobie tylko krzywdę… Trwa to dłuższą chwilę, na jego pośladku pojawia się wyraźna czerwona rysa, podbiegająca krwią… Dociska mocniej…

Ona: Robisz sobie krzywdę idioto… Spokój suko!

Na jego plecy spada grad razów kijkiem bambusowym… Razy są mocne i szybkie, przez wbijający się obcas w tyłek, nie był w stanie skupic się na liczeniu uderzeń…

Ona: Po drugie… Ile było???

Suka: Czego? Nie wiem… Auaaaaaaaaaaaaaaaaa

Kolejna seria…

Ona: To za to jak się do Mnie zwracasz… Uczyłam cię już tego, co prawda to była zabawa… Dziś uświadomisz sobie jaki błąd popełniłeś wspominając mi kiedykolwiek o dominacji nad tobą… To co było do teraz, to był… Hmmm… Nazwijmy to treningiem… Grą wstępną… Metody prób i błędów… Pokazałeś mi co lubisz… Realizowałam Twoje fantazje, spełniałam pragnienia- nie doceniałeś tego… Ba… Doszło już nawet do tego, że swoje występki usprawiedliwiałeś zwalając winę, że ja się za mało staram… Ja za mało staram? Gwałcę cię w dupę, szczam do ryja, depczę, przypalam świecą, palę papierosa i robię z ciebie popielniczkę, poniżam, torturuję… Ja się za mało staram? No ku*wa mac… Dwójka Dzieci na wychowaniu, dom do ogarnięcia, żarcie do ugotowania, opłaty do zrobienia, pranie do prasowania i wyprania, Maluchy do nakarmienia, wyjścia na spacer, na każdym kroku uwieszone do nogi… Ja się za mało staram???

Kolejna, tym razem bardzo gwałtowna seria…

Ona: Twoja Pani… zwracasz się do mnie na Pani… Bogini lub Księżniczko… inne pierdoły sobie darujemy… w końcu oboje nie chcemy teatru…

I następna seria… Plecy, pośladki, uda… Kilkanaście uderzeń… pies wyje z bólu…

Ona: I jak się o coś pytam to masz mi poprawnie odpowiadac, nie uznaję odpowiedzi NIE WIEM…


Z torby z gadżetami wyciąga knebel… W zasadzie uzdę z kneblem i bez żadnego ostrzeżenia… Kuca koło zmaltretowanego psa i zapina mu uprząż na głowie, plastikową kulkę sprawnie umieszczając mu w dyszących ustach… Podnosi go za uprząż do góry, kopiąc go w tyłek, ustawia go na kolanach… Staje naprzeciwko niego w lekkim rozkroku, ponownie jedna dłoń wędruje na biodro a drugą wymierza mu serię wylewnych policzków… Bije go raz z jednej raz z drugiej stronie, jego twarz przybiera czerwonych barw a Ona nie przestaje… On odruchowo schyla głowę, Ona łapie palcami jego podbródek i skierowuje jego wzrok na siebie…

Ona: Patrz mi w oczy…

Zmienia dłoń i kontynuuje bicie po twarzy…

Ona: Ile było???

Odchyla mu knebel…

Znowu nie liczył, jest w szoku… Nie jest w stanie się skupic, popełnia błąd za błędem…

Ona: Nie wiem… nie wiem moja Pani…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz