Nie będziemy czekac... życzę miłej lektury... :)
„Dla wielu ludzi opowieści
o sekretach są,odbiciem
ich własnych skrywanych historii,które tkwią w nich głęboko, nie jak klejnot w koronie,ale raczej jak czarny żużel
pod podeszwą obuwia…”
PROLOG
EPIZOD I
Wrócił z pracy… wieczór jak wieczór, środek tygodnia, jesień, za
oknami ciemno… W domu Ona… jego wspaniała Żona… jego Pani… jego Władczyni… jego
Wyrocznia… jego Sens istnienia… jego Bogini… Kobieta która dostała we władanie
jego duszę i ciało… Ma prawo korzystania z nich, wedle własnego uznania…
Praktycznie bez ograniczeń... Trzyma w dłoniach lejce jego wolności, wyznacza
drogę, którą powinien podąrzac, steruje jego potrzebami, pragnieniami,
pożądaniami… Karze i nagradza… Jedyne hamulce, jeśli istnieją… to Jej własna
wyobraźnia… Fantazja… A fantazja jest od tego, żeby bawic się na całego… A jego
Księżniczka potrafi zaskakiwac… Potrafi łamac opory, przekraczac granice, być
bezlitosna…
Są Rodzicami, szczęśliwymi Rodzicami dwójki Bliźniąt, pary
uroczych Chłopców… Kto jak kto, ale on, wie, że w życiu spełniają się marzenia…
Ba… czasami los potrafi być hojniejszy niż ktokolwiek mógłby przypuszczac… To
taki paradoks, ma wszystko o czym śnił, jednocześnie nie mając nic… Przecież,
wszystko oddał Jej… swojej Pani- siebie i wszystko co posiadał… Kiedyś był
przekonany, że nigdy nie dostanie od losu tak wiele… tak wiele radości i
nieziemskich chwil, które Razem przeżyli…
Nie łudził się, że uda mu
się znaleźć Kobietę, która podzieli, jego pragnienia seksualne… Urzeczywistni
erotyczne aspiracje… Powinien z wdzięczności całowac ziemię po której Ona
stąpa… chwytac z podłoża ciepło, które zostawiają Jej słodkie stópki…
Bywało różnie… żeglowali po różnych morzach, czasami ciepłych i
słonecznych, czasami burzliwych i pełnych mylących wiatrów… Szukając siebie,
docierając się, często błądzili we mgle… Metodą prób i błędów szlifowali
bezcenny diament ich relacji… on pies- Jej sługa, niewolnik i dziwka… Ona
Bogini- jego ideał, jego regulamin istnienia, źródło jego bodźców życiowych…
Coraz częściej pewna Siebie, bezwzględna, mściwa, łapczywie pożerająca jego
ego, silna i konsekwentnie władająca swoją własnością… Z łatwością poruszając
się w sferze poniżenia, bólu, odzierania z godności, ludzkich praw… W chwilach
gdy chce, w chwilach gdy potrzebuje… Artystka… Mistrzyni… Oscarowa postac…
Kreuje swój wizerunek bezbłędnie… Wie jak sprawic by w jego umyśle nie było
miejsca na nic innego poza Nią… jak w 100% sterowac jego pragnieniami… Elegancka,
majestatyczna, zmysłowa… Olśniewająca… Można byłoby się rozpłynąc… lub wyc z
bólu, błagac o litośc i wierzyc, że kiedyś sprosta się Jej oczekiwaniom… A wraz
z upływem czasu, poprzeczka ciągle idzie wzwyż i nie ma już miejsca na żadne
półśrodki…
Tego wieczoru niczego się nie spodziewał… Standard- godzinka z
Dziecmi, zabawa przed snem, smiechy, wygłupy i lulu… Prysznic… I wyuczone już
rytuały… Pościelic Pani miejsce na odpoczynek, gorąca kąpiel dla Bogini,
herbatka, jeśli jest takie życzenie- kolacja, czasami jakiś alkohol dla
rozluźnienia… Wtedy on musi się bardziej spinac… Pani lubi naprawdę się
wyluzowac i po lampce wina nie oszczędza już swojej własności… Dzieci śpią,
przygotowanie mleczka dla Malców i do roboty… Musi ogarnąc mieszkanie… Jednak nie…
Gwizdek…
To jego Pani przywołuje go
przed Swoje oblicze… Biegnie… Pada na kolana…
Ona…
Wyprostowane blond włosy,
uwiązane gładko w kucyk, te oczy… te w których tak bardzo się zakochałem…
podkreślone zmysłowym, lekko wyzywającym makijażem, mocno podkreślone kości
policzkowe i usta… zgrabna, naga, kusząca szyja… Ma na sobie czarną, obcisłą,
lekko połyskującą al’a lateksową sukienkę do połowy uda, na dłoniach skórzane
rękawiczki aż za łokcie, nagie ramiona, z czarnych skórzanych kozaków za kolano
wystają koronkowe zakończenia pończoch… Ideał… Bóstwo… Zjawisko… W ręku trzyma
obrożę ze smyczą oraz długą na 2
metry cienką linkę… Siedzi na fotelu z nogą założoną na
nogę, zachęcająco machając stópką…
Ona: Rozbierz się do naga…
Posłusznie zrzuca z siebie
ciuchy aż w końcu znów pada na kolana… Całkowicie nagi… Zapina mu obrożę na
szyi i rozkazuje wstac… Łapie w dłoń jego jądra i mocno ściska patrząc mu
prosto w oczy…
Szyderczy uśmiech przelatuje
po Jej dumnej twarzy… Zauważyła strach… jego strach… już wie co go czeka i się
boi… W tych szpilach jest od niego wyższa… Podciąga go za jajka do góry i
gryzie w szyję… Drugą dłonią łapie go za prawy sutek i mocno wykręca… Pies
zaciska zęby z bólu i nerwowo przebiera nogami… Ona wzmacnia uścisk… Obu dłoni…
Chce, żeby przestał tańczyc i Jej wysłuchał… Czeka aż tępy kundel to zrozumie…
Pozwala mu zapoznac się z bólem…
W końcu łapie i staje
nieruchomo, wyprostowany na bacznośc, dłonie wzdłuż ciała… Pani zwalnia uściski
i puszcza „swoje mięso”…
Bierze do ręki cienką linkę
i zaczyna obwiązywac mu nią jądra… Ciasno, pętla przy pętli, kilkukrotnie owija
je razem z penisem… Zadowolona z efektu zostawia ponad metr luźnego sznurka… Ma
go już na dwóch smyczach… może sterowac nim jak marionetką…
Popycha go znów na kolana,
palcem wskazującym unosi jego podbródek do góry by na Nią spojrzał…
Ona: Dziś skupimy się na
twoich klejnotach… Mam w planach trochę się nad nimi poznęcac… Przyzwyczaic do
bólu i rozkoszy… Połączyc jedno z drugim… Uzależnic rozkosz od bólu…
To mówiąc mocno naciągała
linkę ku górze…
Ona: Będę je gnieść,
szczypac, bic, kopac, deptac, chłostac… Jeśli uznam, że zasłużyłeś, wydoję dziś
moją suczkę… Przez ten zakaz dotykania się, masz już nieźle nabrzmiałe te swoje
kuleczki… Na mój widok już Ci sam pędzel kapie… Hahahahahahaha… Wiedz, że nie
ufam Ci i podejrzewam, że gdy nie mam nad Tobą bezpośredniej kontroli, to
czuję, że łamiesz zakaz… Taki pies jak Ty nie jest w stanie się kontrolowac…
Nie, mając taką Żonę… J Dlatego w planach mam zakupic ci w prezencie- profesjonalny pas
cnoty, klatkę na ptaszka… Zamykaną na kłódeczkę, a kluczyk będę nosiła na
łańcuszku… Zdejmowac ci go będę wtedy kiedy będzie Mi się podobało… Będziesz w
100% zależny ode mnie… Będziesz jęczał o możliwośc masturbacji… To dla Twojego
dobra… Jako ostateczny akt oddania się Mej władzy… Hahahaha
Po plecach suki przeszły
ciarki… a penis momentalnie urósł i zaczął nerwowo podrygiwac… Straszna a
zarazem tak podniecająca wizja… Wiedział, że dotrzyma obietnicy… Pytanie
kiedy…
Ze zamysłów wyrwało go
kolejne szarpnięcie linki i siarczysty policzek… Aż zadzwoniło mi w uszach…
Ona: Suka się rozmarzyła?
Wiem, że cię to podnieca… ty wstrętna, wyuzdana, zawsze napalona kurwo… Co ja
się z tobą mam… Kolejny policzek… I seria… z obu stron… I śmiech…
Zachodzi go od tyłu,
zmysłowo kuca, ocierając się o jego plecy… Gryzie go w kark… w ucho… Przeciąga
linkę pomiędzy jego udami w kierunku pleców… Mocno naciąga i krótko owija sobie
wokół dłoni… Eksponuje mocno naprężone jądra, które wystają spomiędzy pośladków…
Pies chwieje się na
kolanach, zagryza zęby, żeby nie pisnąc… Ona wstaje… i kopie go w jądra, które
wyeksponowała sobie jak na tacy… Pies pada na cztery łapy… I piszczy… Ona mocno
naciąga linkę i wymierza jeszcze 3 kopniaki… Śmiec próbuje uciekac, ale Ona jest
nieustępliwa i mocno trzyma sznurek… Czeka, aż suka ochłonie… I zaczyna dłonią
wymierzac razy w napięte jajeczka… Wydobywa spomiędzy ud penisa i łapie za
napletek, ciągnie go i wykręca… Uwalnia na wierz żołądź… Ściska palcami…
Kilkanaście szybkich klepnięc po jąderkach i znowu zabawy z penisem… Pies kręci
zadem nerwowo… Krople potu pojawiają się na skórze jego pleców… Jęczy… Z bólu…
z rozkoszy…
CDN>>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz