sobota, 29 listopada 2014

”Klejnoty… na użytek własny… Bogini…” Cz. 1




Nie będziemy czekac... życzę miłej lektury... :)



„Dla wielu ludzi opo­wieści o sek­re­tach są,od­biciem ich włas­nych skry­wanych his­to­rii,które tkwią w nich głębo­ko, nie jak klej­not w ko­ronie,ale raczej jak czar­ny żużel pod podeszwą obuwia…”
 
PROLOG
EPIZOD I

    Wrócił z pracy… wieczór jak wieczór, środek tygodnia, jesień, za oknami ciemno… W domu Ona… jego wspaniała Żona… jego Pani… jego Władczyni… jego Wyrocznia… jego Sens istnienia… jego Bogini… Kobieta która dostała we władanie jego duszę i ciało… Ma prawo korzystania z nich, wedle własnego uznania… Praktycznie bez ograniczeń... Trzyma w dłoniach lejce jego wolności, wyznacza drogę, którą powinien podąrzac, steruje jego potrzebami, pragnieniami, pożądaniami… Karze i nagradza… Jedyne hamulce, jeśli istnieją… to Jej własna wyobraźnia… Fantazja… A fantazja jest od tego, żeby bawic się na całego… A jego Księżniczka potrafi zaskakiwac… Potrafi łamac opory, przekraczac granice, być bezlitosna…

   

    Są Rodzicami, szczęśliwymi Rodzicami dwójki Bliźniąt, pary uroczych Chłopców… Kto jak kto, ale on, wie, że w życiu spełniają się marzenia… Ba… czasami los potrafi być hojniejszy niż ktokolwiek mógłby przypuszczac… To taki paradoks, ma wszystko o czym śnił, jednocześnie nie mając nic… Przecież, wszystko oddał Jej… swojej Pani- siebie i wszystko co posiadał… Kiedyś był przekonany, że nigdy nie dostanie od losu tak wiele… tak wiele radości i nieziemskich chwil, które Razem przeżyli…

Nie łudził się, że uda mu się znaleźć Kobietę, która podzieli, jego pragnienia seksualne… Urzeczywistni erotyczne aspiracje… Powinien z wdzięczności całowac ziemię po której Ona stąpa… chwytac z podłoża ciepło, które zostawiają Jej słodkie stópki…



    Bywało różnie… żeglowali po różnych morzach, czasami ciepłych i słonecznych, czasami burzliwych i pełnych mylących wiatrów… Szukając siebie, docierając się, często błądzili we mgle… Metodą prób i błędów szlifowali bezcenny diament ich relacji… on pies- Jej sługa, niewolnik i dziwka… Ona Bogini- jego ideał, jego regulamin istnienia, źródło jego bodźców życiowych… Coraz częściej pewna Siebie, bezwzględna, mściwa, łapczywie pożerająca jego ego, silna i konsekwentnie władająca swoją własnością… Z łatwością poruszając się w sferze poniżenia, bólu, odzierania z godności, ludzkich praw… W chwilach gdy chce, w chwilach gdy potrzebuje… Artystka… Mistrzyni… Oscarowa postac… Kreuje swój wizerunek bezbłędnie… Wie jak sprawic by w jego umyśle nie było miejsca na nic innego poza Nią… jak w 100% sterowac jego pragnieniami… Elegancka, majestatyczna, zmysłowa… Olśniewająca… Można byłoby się rozpłynąc… lub wyc z bólu, błagac o litośc i wierzyc, że kiedyś sprosta się Jej oczekiwaniom… A wraz z upływem czasu, poprzeczka ciągle idzie wzwyż i nie ma już miejsca na żadne półśrodki…



    Tego wieczoru niczego się nie spodziewał… Standard- godzinka z Dziecmi, zabawa przed snem, smiechy, wygłupy i lulu… Prysznic… I wyuczone już rytuały… Pościelic Pani miejsce na odpoczynek, gorąca kąpiel dla Bogini, herbatka, jeśli jest takie życzenie- kolacja, czasami jakiś alkohol dla rozluźnienia… Wtedy on musi się bardziej spinac… Pani lubi naprawdę się wyluzowac i po lampce wina nie oszczędza już swojej własności… Dzieci śpią, przygotowanie mleczka dla Malców i do roboty… Musi ogarnąc mieszkanie… Jednak nie…



Gwizdek…



To jego Pani przywołuje go przed Swoje oblicze… Biegnie… Pada na kolana…



Ona…



Wyprostowane blond włosy, uwiązane gładko w kucyk, te oczy… te w których tak bardzo się zakochałem… podkreślone zmysłowym, lekko wyzywającym makijażem, mocno podkreślone kości policzkowe i usta… zgrabna, naga, kusząca szyja… Ma na sobie czarną, obcisłą, lekko połyskującą al’a lateksową sukienkę do połowy uda, na dłoniach skórzane rękawiczki aż za łokcie, nagie ramiona, z czarnych skórzanych kozaków za kolano wystają koronkowe zakończenia pończoch… Ideał… Bóstwo… Zjawisko… W ręku trzyma obrożę ze smyczą oraz długą na 2 metry cienką linkę… Siedzi na fotelu z nogą założoną na nogę, zachęcająco machając stópką…



Ona: Rozbierz się do naga…



Posłusznie zrzuca z siebie ciuchy aż w końcu znów pada na kolana… Całkowicie nagi… Zapina mu obrożę na szyi i rozkazuje wstac… Łapie w dłoń jego jądra i mocno ściska patrząc mu prosto w oczy…

Szyderczy uśmiech przelatuje po Jej dumnej twarzy… Zauważyła strach… jego strach… już wie co go czeka i się boi… W tych szpilach jest od niego wyższa… Podciąga go za jajka do góry i gryzie w szyję… Drugą dłonią łapie go za prawy sutek i mocno wykręca… Pies zaciska zęby z bólu i nerwowo przebiera nogami… Ona wzmacnia uścisk… Obu dłoni… Chce, żeby przestał tańczyc i Jej wysłuchał… Czeka aż tępy kundel to zrozumie… Pozwala mu zapoznac się z bólem…

W końcu łapie i staje nieruchomo, wyprostowany na bacznośc, dłonie wzdłuż ciała… Pani zwalnia uściski i puszcza „swoje mięso”…

Bierze do ręki cienką linkę i zaczyna obwiązywac mu nią jądra… Ciasno, pętla przy pętli, kilkukrotnie owija je razem z penisem… Zadowolona z efektu zostawia ponad metr luźnego sznurka… Ma go już na dwóch smyczach… może sterowac nim jak marionetką…



Popycha go znów na kolana, palcem wskazującym unosi jego podbródek do góry by na Nią spojrzał…



Ona: Dziś skupimy się na twoich klejnotach… Mam w planach trochę się nad nimi poznęcac… Przyzwyczaic do bólu i rozkoszy… Połączyc jedno z drugim… Uzależnic rozkosz od bólu…



To mówiąc mocno naciągała linkę ku górze…



Ona: Będę je gnieść, szczypac, bic, kopac, deptac, chłostac… Jeśli uznam, że zasłużyłeś, wydoję dziś moją suczkę… Przez ten zakaz dotykania się, masz już nieźle nabrzmiałe te swoje kuleczki… Na mój widok już Ci sam pędzel kapie… Hahahahahahaha… Wiedz, że nie ufam Ci i podejrzewam, że gdy nie mam nad Tobą bezpośredniej kontroli, to czuję, że łamiesz zakaz… Taki pies jak Ty nie jest w stanie się kontrolowac… Nie, mając taką Żonę… J Dlatego w planach mam zakupic ci w prezencie- profesjonalny pas cnoty, klatkę na ptaszka… Zamykaną na kłódeczkę, a kluczyk będę nosiła na łańcuszku… Zdejmowac ci go będę wtedy kiedy będzie Mi się podobało… Będziesz w 100% zależny ode mnie… Będziesz jęczał o możliwośc masturbacji… To dla Twojego dobra… Jako ostateczny akt oddania się Mej władzy… Hahahaha



Po plecach suki przeszły ciarki… a penis momentalnie urósł i zaczął nerwowo podrygiwac… Straszna a zarazem tak podniecająca wizja… Wiedział, że dotrzyma obietnicy… Pytanie kiedy…



Ze zamysłów wyrwało go kolejne szarpnięcie linki i siarczysty policzek… Aż zadzwoniło mi w uszach…



Ona: Suka się rozmarzyła? Wiem, że cię to podnieca… ty wstrętna, wyuzdana, zawsze napalona kurwo… Co ja się z tobą mam… Kolejny policzek… I seria… z obu stron… I śmiech…



Zachodzi go od tyłu, zmysłowo kuca, ocierając się o jego plecy… Gryzie go w kark… w ucho… Przeciąga linkę pomiędzy jego udami w kierunku pleców… Mocno naciąga i krótko owija sobie wokół dłoni… Eksponuje mocno naprężone jądra, które wystają spomiędzy pośladków…

Pies chwieje się na kolanach, zagryza zęby, żeby nie pisnąc… Ona wstaje… i kopie go w jądra, które wyeksponowała sobie jak na tacy… Pies pada na cztery łapy… I piszczy… Ona mocno naciąga linkę i wymierza jeszcze 3 kopniaki… Śmiec próbuje uciekac, ale Ona jest nieustępliwa i mocno trzyma sznurek… Czeka, aż suka ochłonie… I zaczyna dłonią wymierzac razy w napięte jajeczka… Wydobywa spomiędzy ud penisa i łapie za napletek, ciągnie go i wykręca… Uwalnia na wierz żołądź… Ściska palcami… Kilkanaście szybkich klepnięc po jąderkach i znowu zabawy z penisem… Pies kręci zadem nerwowo… Krople potu pojawiają się na skórze jego pleców… Jęczy… Z bólu… z rozkoszy…

 CDN>>>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz